[ Pobierz całość w formacie PDF ]
przez psa a na drodze le\ało jeszcze paru innych, przeszytych strzałami. Có\ to musiała być za walka!
Balthus był prawdziwym mę\czyzną rzekł Conan. Piję za jego pamięć i pamięć psa, który nie znał
strachu.
Pociągnął tęgi łyk wina i dziwnie pogańskim gestem wylał resztę na podłogę, po czym rozbił kufel.
Dziesięciu Piktów zapłaci \yciem za jego śmierć, a siedmiu za śmierć psa, który był większym
wojownikiem ni\ wielu ludzi.
Patrząc na ponury błysk w niebieskich oczach Cymmerianina drwal wiedział, \e barbarzyńca dotrzyma
przysięgi.
Nie odbudują fortu?
Nie. Conajohara jest stracona. Granica Aquilonii przesunęła się na południe. Rzeka Gromu będzie nową
Unią graniczną.
Drwal westchnął i spojrzał na swoją spracowaną dłoń, pokrytą odciskami od styliska topora. Conan sięgnął
długim ramieniem po dzban z winem. Aquilończyk spoglądał w milczeniu na Cymmerianina, porównując go z
innymi ludzmi; z mę\czyznami w tawernie; z innymi, którzy zginęli nad rzeką, i z dzikimi Piktami. Conan
zdawał się nie zwracać na to najmniejszej uwagi.
Barbarzyństwo to normalny stan ludzkości rzekł wreszcie drwal, patrząc posępnie na Conana. To
cywilizacja jest czymś nienaturalnym, dziwnym zbiegiem okoliczności. Barbarzyństwo zawsze musi w końcu
zatryumfować.
Strona 72
[ Pobierz całość w formacie PDF ]