[ Pobierz całość w formacie PDF ]
dziwną wysypkę. Nigdy dotąd nie widziałam czegoś podobnego.
Conner wstał.
- Czy znów mnie spoliczkuje albo ucieknie z przerazliwym
krzykiem, kiedy wejdę do pokoju?
56
RS
- Nie mam pojęcia - odparła Flora ze znużonym uśmiechem. -
Sprawdzmy to, dobrze? Harry'ego musi zobaczyć lekarz.
Kiedy weszli do pokoju, Diane uniosła głowę.
- Doktor MacNeil.
- Cześć, Diane - powitał ją krótko Conner, uważnie przyglądając się
chłopcu, który siedział na kolanach matki z głową opartą na jej ramieniu. -
Cześć, kolego. - Przykucnął. - Co się z tobą dzieje?
- yle się czuję - wymamrotał Harry.
- Ma trzydzieści dziewięć stopni. - Flora delikatnie uniosła rękę
chłopca, by Conner mógł zobaczyć wysypkę. - Zaczęła się trzy dni temu.
- Czuję się okropnie - wydukał Harry.
- Zobaczymy, co da się z tym zrobić. Harry? Czy mógłbyś zdjąć
spodnie? Chciałbym obejrzeć twoje nogi.
Flora pomogła chłopcu się rozebrać, a Conner uważnie zaczął
oglądać jego skórę i zadawać Diane szczegółowe pytania.
- Zaczęło się pod pachą, kiedy byliśmy na wakacjach. To była
czerwona kropka. A potem zrobiła się większa i zamieniła w tę dziwną
wysypkę, którą ma teraz.
- Gdzie spędzaliście wakacje?
- Na stałym lądzie.
- W górach? Czy robiliście piesze wycieczki?
- Tak - odparła, spoglądając na niego ze zdumieniem.
Conner wstał i sięgnął po podkoszulek Harry'ego.
- To pasuje do tego, co widzę. Możesz się ubrać, Harry. Zobaczyłem
wszystko, co chciałem. - Delikatnie wsunął podkoszulek przez głowę
chłopca. - Czy biwakowaliście?
57
RS
- Owszem. Spędziliśmy kilka nocy w lesie. Było uroczo - odrzekła
Diane.
- Czy dużo było tam jeleni?
- Tak. - Diane zmarszczyła czoło. - Skąd to pytanie?
- Bo Harry ma chorobę Lyme'a. - Conner umył ręce. - Prawie na
pewno ugryzł go kleszcz, dlatego wszystko zaczęło się od jednej
czerwonej plamki. Czy widzieliście go?
- Nie. - Diane potrząsnęła głową. - Ale biwakujemy każdego roku od
jego narodzin i nigdy nie mieliśmy problemów. Choroba Lyme'a? Co to
jest? Nigdy o niej nie słyszałam.
- Bo nieczęsto występuje w naszym kraju, choć liczba zachorowań
rośnie. Kleszcze są małe i żywią się, ssąc krew na przykład jeleni.
Niektóre są zarażone bakterią wywołującą chorobę Lyme'a i jeśli ukąszą
człowieka, zarażają go tą dolegliwością.
Diane spoglądała na niego z przerażeniem i zdumieniem.
- I na pewno Harry ją ma? Skąd to wiadomo?
- Bo zgadzają się objawy.
Logan miał rację, pomyślała Flora. Conner jest dobrym lekarzem.
- Czy miałeś wcześniej do czynienia z tą chorobą?
- Tak, kiedy stacjonowałem za granicą. - Usiadł przy komputerze
Flory i nacisnął kilka klawiszy, wywołując listę antybiotyków. - Wysypka,
którą ma Harry, jest dość charakterystyczna. Zaczyna się od pojedynczej
kolistej czerwonej plamki i stopniowo się rozprzestrzenia. Nie zawsze jest
bolesna czy swędząca, więc niektórzy ludzie nawet jej nie zauważają. To
zależy, oczywiście, od miejsca ukąszenia.
- Czy jest na to jakieś lekarstwo?
58
RS
- Tak. Dam Harry'emu antybiotyki. - Wypisał receptę i wręczył ją
Diane.
- Dziękuję. - Spojrzała mu w oczy. - Nie byłam pewna, czy chcę,
żebyś to ty go badał...
- Wcale ci się nie dziwię. - Conner wstał. - Umów się na wizytę u
Logana za kilka dni. Harry'ego trzeba obserwować. Musimy mieć
pewność, że antybiotyki skutkują.
Diane wzięła synka za rękę.
- Dlaczego do Logana? Czy ty będziesz zajęty?
- Raczej nie. Ale ważne jest, żeby pacjenci mieli zaufanie do lekarza.
- To prawda. - Diane ruszyła w stronę drzwi. -I dlatego właśnie
zamówię tę wizytę u ciebie. Dziękuję, Conner. Wiedziałam, że mogę
liczyć na to, że lekarz z Glenmore postawi właściwą diagnozę.
Kiedy zatrzasnęła za sobą drzwi, Flora uśmiechnęła się radośnie do
Connera.
- Wiedziałam, że odniesiesz sukces. Przewiduję, że kiedy wiadomość
się rozejdzie, będziesz miał mnóstwo pacjentów.
- I ja mam się z tego cieszyć?
- Może ty nie. Ale Logan będzie zadowolony.
W tym momencie zadzwonił telefon, więc Flora podniosła
słuchawkę.
- Tak? Mówi siostra Harris. Och, dzień dobry, panie Murray. - Przez
chwilę słuchała, co ma do powiedzenia jej rozmówca. - Nie, również o tym
nie słyszałam, ale...
- Urwała i znów go słuchała, a w końcu potrząsnęła głową. - Lepiej
będzie, jeśli powie mu to pan osobiście.
59
RS
- Westchnęła i podała słuchawkę Connerowi. - To pan Murray,
aptekarz z South Quay. Ma pytanie dotyczące recepty, którą wypisałeś
Harry'emu.
Conner wziął od niej słuchawkę.
- MacNeil. - Przez chwilę milczał, słuchając. - To prawda, dawka
istotnie jest duża. Tak, zdaję sobie sprawę, że nie leczę konia.
- Konia? - powtórzyła Flora, marszcząc brwi.
- Nie, czy pan w to wierzy, czy nie, nie staram się go zabić, panie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]