[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Powiedz mi najpierw, co się właściwie stało - zaczęła
spokojnie Cathy.
- Opowiedziałam mu o naszej rozmowie.
Zaproponowałam, \eby jego pieniądze wpływały na moje
konto i \ebym to ja zajmowała się rachunkami. Wściekł się.
Powiedział, \e mu nie ufam... Wtedy zapytałam go o te listy...
- A on cię uderzył? - Cathy dotknęła świe\ego siniaka na
jej policzku.
- Powiedziałam mu, \e nasze mał\eństwo rozpadło się, a
on odparł, tak jak się mogłam spodziewać, \e to przeze mnie,
bo nie chcę z nim sypiać... O, Bo\e.
- Dobrze się czujesz?
Skinęła głową i otarła łzy z policzków.
- Nie chcę, \eby Tom się zabił. Cokolwiek do niego czuję
i cokolwiek jeszcze się wydarzy, nie warto z tego powodu
umierać.
- Mo\e poszłabyś do kuchni i zrobiła herbatę, a ja z nim
porozmawiam - zaproponowała łagodnie Cathy.
Pani Bickers zgodziła się na to niechętnie. W końcu
pokazała jej pokój, w którym zamknął się mą\ i, niespokojnie
oglądając się za siebie, odeszła.
Cathy stała przez chwilę pod drzwiami nasłuchując, potem
zapukała delikatnie.
- Panie Bickers? To ja, doktor Harris. Czy mo\e pan
otworzyć drzwi? Chciałabym z panem porozmawiać, tak \eby
nie budzić dzieci - mówiła spokojnie.
Cisza. Zapukała znowu.
- Panie Bickers, wiem, \e pan tam jest. Proszę otworzyć
drzwi.
- Niech pani stąd idzie. Zostawcie mnie samego. Nie chcę
z nikim rozmawiać.
- Proszę pozwolić sobie pomóc. Mo\e moglibyśmy
porozmawiać? Jestem pewna, \e mo\na wiele zrobić, aby
pomóc panu i pańskiej rodzinie.
- Nie mo\na nic zrobić. Nikt mi nie mo\e pomóc.
Zostawcie mnie. Pozwólcie mi umrzeć.
Cathy zamknęła oczy. Jak sobie z nim poradzić?
- Nie mogę tego zrobić, panie Bickers. Jestem lekarzem.
Moim obowiązkiem jest panu pomóc. Jak mam to zrobić, jeśli
nie chce pan ze mną rozmawiać?
- Nie warto przejmować się mną - powiedział chrapliwym
głosem.
- Warto czy nie, ja się przejmuję - nalegała. - śona te\ się
o pana martwi, a i dzieciom nie jest obojętne, co się z panem
stanie.
- Będzie im lepiej beze mnie - wymamrotał. - Co mogę im
dać? Nigdzie ich nie mogę zabrać i nigdy nie będę mógł. Jeśli
wie pani o moich długach...
W tym momencie wróciła pani Bickers. Cathy poło\yła
palec na ustach.
- A mo\e mi o tym opowiesz - zaproponowała. Po chwili
ciszy skrzypnęło łó\ko, tak jakby na nim usiadł.
- Jest taki facet, lichwiarz...
- Jesteś mu winny pieniądze?
- Du\o pieniędzy, prawie dwadzieścia tysięcy. Nie wiem
dokładnie. Jeśli doliczyć procenty, mo\e być więcej. On mi
grozi. Nie mogę o tym powiedzieć Elaine. Ona nie zasługuje
na to, \eby tak ją martwić. Nie wiem, jak mam sobie z tym
sam poradzić.
- Nie jesteś sam - zapewniła go Cathy. - Jest wiele osób,
które mogłyby ci pomóc, gdybyś się do nich zwrócił.
- Nie mogę - wyszeptał. Cathy ledwie go słyszała. - Za
bardzo się wstydzę. Myślałem, \e sam się z tego wygrzebię,
ale nie potrafię. To jest taki rodzaj głodu, ciągle potrzebuję
więcej i więcej... Wtedy zaczynam kłamać i kraść... Na litość
boską, ja nie chcę umierać, ale nie mogę tego dłu\ej
wytrzymać. - Zaniósł się szlochem.
- Otwórz drzwi, Tom - powiedziała zdecydowanie Cathy.
- Nie musisz martwić się o to sam.
Po kilku pełnych napięcia sekundach usłyszała szczęk
zamka i drzwi się otworzyły.
Był wysokim, przygarbionym pod cię\arem trosk
mę\czyzną. Spojrzał na siniec na twarzy swojej \ony i
zaczerwienił się.
- O mój Bo\e, co ja ci zrobiłem - wyszeptał ze wstydem.
Wyciągnął ramiona, przytulił ją do siebie i oparł głowę na jej
ramieniu.
Cathy minęła ich i weszła do sypialni. Nie zwracali na nią
uwagi. Stali przytuleni do siebie i płakali. Przeszukała cały
pokój w poszukiwaniu tabletek, które mógł wziąć. Znalazła
niewielkie, prawie puste opakowanie po środkach nasennych i
nic więcej.
Poło\yła mu dłoń na ramieniu.
- Tom? Czy ty coś połknąłeś? Skinął głową.
- Parę tabletek valium. Na pewno nie dosyć. Zabrakło mi
odwagi. Nawet tego nie potrafiłem zrobić porządnie.
- Myślę, \e zrozumiałeś, \e to nie jest \adne rozwiązanie -
powiedziała, a on smutno wzruszył ramionami.
Wzięła go pod rękę.
- Chodz, zawiozę cię do szpitala. Porozmawiamy pózniej,
kiedy ju\ będziesz bezpieczny.
Kiedy sanitariusze pomagali panu Bickersowi wsiąść do
karetki, Cathy odciągnęła panią Bickers na bok.
- Przyjdz do mnie, póki on będzie w szpitalu. Postaram
się zorganizować ci jakąś pomoc. Myślę, \e bardzo by się tu
przydał psychiatryczny opiekun społeczny. Spróbuję to
załatwić jutro rano, po rozmowie z lekarzem twego mę\a.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]