ebook - do ÂściÂągnięcia - download - pdf - pobieranie

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 W takim razie jest nas już dwoje. Mamy więk-
szość  powiedziała wesoło Molly, stając w drzwiach
ZAMEK NA WRZOSOWISKU 117
razem z Merlinem. Do kuchni wpadł powiew zim-
nego powietrza.  Ale nie musisz tak krzyczeć.
Słychać cię chyba w sąsiednich hrabstwach.
Sam popatrzył najpierw na jedną, potem na drugą.
 Kobiety!  powiedział z gniewną rezygnacją,
odwrócił się na pięcie i wyszedł, trzaskając drzwiami.
 Mężczyzni!  krzyknęła za nim Molly.  No,
no, Crys. Co ty mu zrobiłaś?  zapytała z wyraznym
zainteresowaniem.
Nic mu nie zrobiła. Nic! Z wyjątkiem tego że
 jeśli instynkt jej nie mylił  całującją, Sam też czuł
coś więcej niż pociąg fizyczny.
Też?
Tak. Też! Chociaż brzmiało to nieprawdopodo-
bnie.
Crys musiała przyznać, że zależy jej na Samie.
Zależy? Nie. To coś więcej.
 Crys? Co ci jest? Nagle strasznie zbladłaś.
 Molly patrzyła na nią z troską.
Zbladła? Dobrze, że tylko zbladła, a nie zemdlała.
Nie byłoby w tym nic dziwnego. Crys miała wraże-
nie, że dostaławgłowę stukilowym młotem. Właśnie
przed chwilą uświadomiła sobie, że jest zakochana
w Samie Wyngardzie.
Osunęła się na najbliższe krzesło. Boże, co teraz
będzie?
 Crys?  Przestraszona nie na żarty Molly przy-
kucnęła obok i wzięła ją za rękę.  yle się czujesz?
Crys przeczekała falę zawrotówgłowy.
 Molly, przepraszam. Chyba pójdę do pokoju
118 CAROLE MORTIMER
i położę się na chwilę. Lunch jest prawie gotowy.
Zrób tylko...
 Co tam lunch! Mów, co się z tobą dzieje.
Molly była jej najlepszą przyjaciółką i powier-
niczką. Zawsze ją wspierała. Ale dopóki Crys nie
dowie się, jakie stosunki łączą ją z Samem, nie piśnie
ani słowa o swoich pogmatwanych uczuciach.
 Wychodzi ze mnie zmęczenie. Jestem pewna,
że zaraz do siebie dojdę  próbowała bagatelizować
sprawę.
Dojdzie do siebie. Akurat! W tym momencie Crys
nie była wcale pewna, czy kiedykolwiek do siebie
dojdzie!
Molly wstała z kolan i popatrzyła na nią z waha-
niem.
 Dobrze. Poleż sobie. Crys! Uważam, że w tej
sytuacji powinnaś poważnie pomyśleć o odwołaniu
dzisiejszego wyjazdu do Londynu. Prawdę mówiąc,
przez kilka dni w ogóle nie powinnaś pracować.
W tej sytuacji ma jeszcze więcej powodów do
wyjazdu niż przedtem. Musi uciekać jak najdalej
stąd. I to jak najprędzej. Nic jej nie powstrzyma.
 Jakoś to będzie  powiedziała uspokajająco.
Podniosła się i zrobiła kilka chwiejnych krokówdo
drzwi.  Proszę cię, Molly, zjedzcie z Samem to, co
przygotowałam. Wiesz, jak nie lubię, kiedy jedzenie
się marnuje  zażartowała.
 Przyjdę do ciebie pózniej, dobrze? Sprawdzę,
jak się czujesz  zawołała za nią Molly.
 Dobrze  przytaknęła automatycznie.
ZAMEK NA WRZOSOWISKU 119
Miała teraz w głowie jedno: wejść na górę, nie
natykając się po drodze na Sama.
Kiedy przekonała się, że Molly już jej nie widzi,
wbiegła na schody. Pognała korytarzem, zatrzymując
się dopiero obok swojego pokoju. Bez tchu zamknęła
za sobą drzwi. Udało się.
Wtedy dopiero rozpłakała się. Ciepłe łzy spływały
jej po policzkach. James!  powtarzała bezgłośnie.
Ja nie chciałam.
Jak mogła zakochać się w kimś tak niepodobnym
do swojego męża. W człowieku, którego James praw-
dopodobnie by nie polubił i którego stosunku do ży-
cia na pewno by nie zaakceptował.
Przecież oni się znali, przypomniała sobie nagle.
Musieli się spotykać, kiedy James projektował wnę-
trze tego domu. Co o sobie myśleli? Czy rozmawiali
ze sobą wieczorami? Bardzo chciałaby to wiedzieć.
Ale z drugiej strony, jakie to miało teraz znacze-
nie? Lubili się albo nie. Okazało się, że ona zakochała
się najpierw w jednym, potem w drugim.
Jeszcze nie tak dawno wydawało się to całkowicie
niemożliwe. Crys nie chciała żadnych romansów.
A już na pewno nie z kimś takim jak Sam Wyngard
 arogancki, surowy i kąśliwy jak osa. Czy jednak na
pewno? Jakim naprawdę był człowiekiem? W ciągu
tych dwóch dni przekonała się nieraz, że pod maską
cynizmu kryje się inny Sam  troskliwy, wrażliwy
i czuły na krzywdę.
Dobrze pamiętała, co dziesięć lat temu pisały
o nim gazety. To nie byłymiłe rzeczy. Ale teraz była
120 CAROLE MORTIMER
o dziesięć lat starsza i wiedziała już, że gazetom
nie należy bezkrytycznie wierzyć. Ludzie się nie
zmieniają  przynajmniej nie tak bardzo. Jeśli dzi-
siaj Sam potrafił być czuły i dobry, wtedy też
taki był.
Czemu jednak miałosłużyć to grzebanie się w je-
go duszy? Crys zmarszczyła brwi, niezadowolona
z siebie. Nie powinna wcale o nim myśleć. Był poza
zasięgiem jakiejkolwiek kobiety. A już na pewno nie
miał ochoty związywać się z żadną na stałe. Nawet
z Caroline. Ponieważ Crys nie wyobrażała sobie
innych związkówz mężczyznami, to...
Nagle straciłarównowagę. Pchnięta przez otwarte
gwałtownie drzwi przeleciała przez cały pokój i za-
trzymała się dopiero przy przeciwległej ścianie. Całe
szczęście, że nic jej się nie stało.
Sam, bo to on z takim impetem wpadł do pokoju,
nawet nie zauważył, co zrobił.
 Co ci jest?  zapytał obcesowo.
 Wiesz, w tej chwili próbuję jakoś zebrać się
w sobie, bo właśnie zostałam znokautowana.
Przesadziła, ale zrobiła to z premedytacją. W ten
sposób łatwiej jej było znieść widok Sama, który
pojawił się nieoczekiwanie w momencie najgorszym
z możliwych  dokładnie wtedy, kiedy powiedziała
sobie, co naprawdę czuje. Wobec niego.
 To nie jest dobra pora na żarty.  Zamknął za
sobą drzwi i wszedł do środka.  Molly mi powiedzia-
ła, że zasłabłaś.
 Molly trochę przesadza.
ZAMEK NA WRZOSOWISKU 121
 Ma sporo wad, ale nigdy nie przesadza. Co się
dzieje?
Crys milczała. Nie była w stanie wyjąkać ani
słowa. A gdyby nawet? Co by mu powiedziała? %7łe [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • bajkomoda.xlx.pl
  • Cytat

    Ad hunc locum - do tego miejsca.

    Meta