[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Myślę, że policja aresztowała Lizzie powiedziała Amy.
Niby z jakiego powodu? dociekał Charles.
Sloppy Melton, który pracuje na farmie po drugiej stronie drogi,
naprzeciwko gruntów kapitana, mówił, że poszedł do zarządcy farmy
kapitana, Joego Hardwicka. Kiedy z nim gadał, Lizzie wyszła z waliz-
LR
T
kami i wsiadła do samochodu. Jeden detektyw siedział obok niej, a
drugi jechał za nimi radiowozem.
Gdyby ją aresztowali, nie pozwoliliby jej jechać własnym sa-
mochodem, w dodatku z bagażami zauważyła Agatha. Sądzę ra-
czej, że porzuciła kapitana.
Nie odważyłaby się zaprotestowała Carrie. Bała się go
jak ognia.
A jeżeli kapitan podejrzewał ją o romans z Tollym? Agatha
pokraśniała, pochwyciwszy karcące spojrzenie Charlesa. Oczywi-
ście to szalona hipoteza, ale gdyby mu coś takiego przyszło do głowy,
mógłby zamordować Tol łyego.
Nie znasz mentalności myśliwych pouczyła ją Polly. To
nie rozrywka, to religia. Kapitan nawet oddałby Tolly emu żonę, byle-
by tylko zapewnić dalszy dopływ funduszy dla koła łowieckiego.
Ale dlaczego, do wszystkich diabłów, leśniczy i pani Jackson
nabrali wody w usta w sprawie testamentu? dociekała Agatha.
To proste stwierdziła Carrie z uśmiechem.
Nałożyła na usta ładny odcień różowej szminki i nieustannie wo-
dziła oczami za Charlesem.
Jak to wyjaśnisz? dopytywała dalej Agatha grobowym gło-
sem.
Kiedy poprosił ich na świadków, w biurze prawnika leżał już
testament, w którym zapisał wszystko Lucy. Ponieważ Tolly o nim nie
wspomniał, przyjęli za pewnik, że to, co podpisali, to jedyna istniejąca
wersja.
Albo też po prostu kazał im złożyć podpisy pod dokumentem, a
oni nie zadali sobie trudu, żeby go przeczytać wyraziła przypusz-
LR
T
czenie Harriet. Nie widzieli powodu. Tolly tylko poprosił ich o pod-
pisy, a oni spełnili polecenie szefa.
No i co teraz myślicie o tych błędnych ognikach? Nie głupio
wam, że to tylko dzieciaki pani Jackson płatały figle? zakpiła Aga-
tha, nie spuszczając oczu z Harriet.
Ta część Wielkiej Brytanii ma długą historię. Dzieją się tu cza-
sami niesamowite rzeczy, ale ty nigdy tego nie zrozumiesz odparła
Polly. Skoro już tu przyszłaś, nie poszyłabyś trochę razem z nami,
Agatho?
Nie. Musimy już iść odparła Agatha. Chodz, Charlesie.
Ruszyła w stronę drzwi salonu. Gdy usłyszała za sobą wybuch
śmiechu, odwróciła głowę. Charles szedł za nią na czworakach. Kiedy
napotkała jego spojrzenie, zaskowyczał żałośnie:
Już idę, pani, tylko mnie nie bij!
Błazen! warknęła, gdy wyszli na zewnątrz.
Nie rozkazuj mi jak psu zwrócił jej uwagę. Jeśli będziesz
mnie traktować w ten sposób, gotowe pomyśleć, że mnie utrzymujesz.
Jesteś za stary na utrzymanka odburknęła z urazą. Poza
tym nie masz mięśni.
Chodzmy do gospody. Spróbujemy poznać kolejne plotki.
Po tych słowach, zostawiając Agathę z tyłu, ruszył szybkim kro-
kiem przez skwer.
Gdy Agatha wkroczyła do pubu, Charles stał przy barze. Uśmie-
chał się i zamawiał napoje. Agatha dołączyła do niego.
O, już jesteś powiedział. Zamówiłem ci duży dżin z toni-
kiem. Zobacz, tam siedzi Framp. Podejdzmy do niego.
LR
T
Policjant siedział sam przy stoliku w rogu sali. Idąc w jego stronę,
Agatha czuła na sobie wrogie spojrzenie trzech par oczu. Podczas gdy
żony szyły patchworki, ich mężowie znów siedzieli w gospodzie. Po-
myślała, że musi dowiedzieć się czegoś więcej o Henrym Freemantle'u.
Groził jej i wyglądało na to, że ma gwałtowny charakter.
Framp niemal opróżnił kufel. Charles zaproponował, że postawi
mu następny.
Niech pan jej nic nie mówi, póki nie wrócę ostrzegł.
W ogóle nie wolno mi ujawniać żadnych szczegółów odparł
Framp z chmurną miną.
Gdy Charles wrócił z pełnym kuflem dla policjanta, Agatha po-
wiedziała:
Nie rozumiem, dlaczego pani Jackson i Redfern przemilczeli, że
podpisali nową wersję testamentu.
Mogę wam to wyjaśnić odparł Framp, ułagodzony widokiem
olbrzymiego kufla. To całkiem proste. Wytłumaczyli, że nie czytali
dokumentu i byli przekonani, że to jedyna wersja.
Och! westchnęła Agatha z rozczarowaniem.
Jak pani sądzi, w jaki sposób Stubbs trafił do pani chaty?
spytał Framp. I jak go wniesiono?
Wygląda na to, że w tej wsi każdy ma klucze do każdego domu
odparła Agatha.
Charles spuścił wzrok.
Zapomniałem ci powiedzieć, Agatho. Nie zamknąłem drzwi na
klucz wyznał ze wstydem.
Co takiego?
LR
T
To prawda. Miałem taki zamiar, ale jakoś wyleciało mi z gło-
wy. Kiedy poszłaś spać, postanowiłem jeszcze trochę pooglądać tele-
wizję. Zamierzałem pózniej wszystko pozamykać, ale tego nie zrobi-
łem.
To nadal nie wyjaśnia wszystkiego zauważyła Agatha.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]