ebook - do ÂściÂągnięcia - download - pdf - pobieranie

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

tem prosto w nią. Miała nadzieję, że domyślił
się, że ona specjalnie zagaduje Franka, aby go
rozkojarzyć. Ta rozmowa była jej jedyną szan-
są na przeżycie. Pomyślała, że im dłużej będzie
z nim rozmawiać, tym dłużej będzie żyła...
A w tym czasie może Eli coś wymyśli albo
gdzieś z boku strzeli do Franka policjant...
Przecież powinni tu już dawno być...
 Kim jesteś, Frank?  szepnęła.
 Kiedy tu przyjechałem, zadałem sobie tyle
trudu, żebyś mnie nie rozpoznała. Założyłem
perukę, okulary, zgarbiłem się, nauczyłem się
trzymać głowę tak, żebyś nie widziała całej
mojej twarzy. Niepotrzebnie, skoro i tak mnie
nie pamiętasz...
 A więc przypomnij mi. Kim jesteś?
 Przeprowadziłaś kiedyś ze mną wywiad.
Pamiętam to do dziś, to była taka wyjątkowa
chwila. Zajrzałaś mi w oczy, uśmiechnęłaś się...
Dopiero zaczęłaś pracę w telewizji w Atlancie.
Telefon po północy 123
Przyjechałaś, żeby zrobić reportaż na temat
zabójstwa mojej sąsiadki...
Wodził po jej boku nożem, jakby to była
pieszczota. Eli wykonał krok w ich kierunku,
na co Frank spiął się i znów przycisnął mocniej
ostrze. W jednej chwili przypomniała sobie
tamten wywiad. Był to jej pierwszy duży
materiał, rozmawiała wtedy z kilkoma małżeń-
stwami, mieszkającymi przy tej samej ulicy, co
młoda ofiara, był też jeden samotny mężczyz-
na. Przeciętny, nie rzucający się w oczy. Powie-
dział wtedy, że zamordowana była bardzo miłą
kobietą i nie rozumie, jak ktokolwiek mógł
dopuścić się tak okropnej zbrodni. Policja nigdy
nie wykryła sprawcy, choć długo podejrzewała
męża ofiary.
 Czy to ty ją zabiłeś?
 Tak.
 Dlaczego?
 Bo tak bardzo ją kochałem  westchnął.
 Ale ciebie kochałem jeszcze bardziej. Zrobił-
bym dla ciebie wszystko. Dlatego zabiłem tego
twojego obrzydliwego męża, przecież on nigdy
nie potrafił cię docenić. Przyjechałem tu za
tobą, obserwowałem cię, pilnowałem. Stałem
z boku, żebyś miała czas pogodzić się z tym, co
się stało. Ale ty nigdy na mnie nie spojrzałaś.
I zapomniałaś o tej cudownej chwili, która nas
połączyła.
Ronnie zupełnie nie zdawała sobie sprawy,
124 Linda Winstead Jones
że z taką czcią wspominał moment, w którym
spotkali się po raz pierwszy. Dla niej był to
zwykły wywiad, trzy pytania, po których
odwróciła się i przepytała kolejną osobę.
 Powinnaś była mnie pokochać  wyszep-
tał.  Powinnaś...
 Rzuć nóż!  zawołał Eli, zbliżając się
o kolejny krok.
 Cofnij się! Bo...
W tym momencie Ronnie zamachnęła się
i z całej siły dzgnęła go łokciem w splot
słoneczny. Był tak skoncentrowany na Elim, że
zupełnie nie spodziewał się ataku z jej strony.
Korzystając z chwili zaskoczenia, obróciła się
i uderzyła go pięścią w grdykę.
 Padnij!  zawołał Eli.
Błyskawicznie rzuciła się na asfalt, zanim
zaskoczony Frank zdołał zamachnąć się w jej
kierunku nożem. Rozległ się wystrzał. Jeszcze
jeden.
W chwili, gdy policyjne radiowozy wjeż-
dżały na parking, Eli podbiegł do Ronnie
i ukląkł koło niej. Na wszelki wypadek odłożył
broń, bo policjanci wysiadali z aut, uzbrojeni
w wycelowane w jego kierunku pistolety.
 Czy nie kazałem ci siedzieć w aucie?
 zapytał z wyrzutem, sprawdzając, czy nic jej
się nie stało.
Wtedy rozpłakała się gwałtownie, szlocha-
jąc głośno, nie mogąc zapanować nad swymi
Telefon po północy 125
emocjami. Podniósł ją z ziemi i przytulił mocno
do serca.
 Przepraszam  wyszeptał, kołysząc ją
w ramionach.  Wybacz mi, głupio mi się
wyrwało.  Już po wszystkim. Więcej nie
będzie cię niepokoił.
 Proszę puścić tę panią  zażądał surowo
jeden z oficerów.
 Nie!
 Wszystko w porządku  uspokoiła poli-
cjanta.  Ten pan właśnie uratował mi życie.
Funkcjonariusze otoczyli ciało Franka leżące
na ziemi. W tym momencie na parking wjechał
wóz strażacki, a za nim auto Carla. A więc nie
było zaparkowane w rogu, jak mówił sprzą-
tacz. Przytuliła twarz do piersi Eliego. Jego
ciepło, siła i jakże znajomy zapach dodawały jej
otuchy. Powoli uspokajała się, jej tętno wracało
do normy.
 Chyba najwyższa pora, żebyśmy wyje-
chali na te obiecane dwa tygodnie do mojej
chaty w górach  stwierdził półgłosem.  Ty
i ja. %7ładnych telefonów, radia, telewizji. Co ty
na to, Ronnie?
Odchyliła głowę i zajrzała mu głęboko
w oczy.
 Nie.
EPILOG
Niespełna dwa tygodnie pózniej
Była już prawie piętnasta, gdy Eli wjechał na
parking przy Taylor Street. Radio miał oczywiś-
cie nastawione na stację WPFT, słuchał właśnie
nowego programu popołudniowego. Audycja
Angel została bez wielkiej akcji promocyjnej
przesunięta do dziennego pasma. Między dwu-
nastą a trzynastą program miał taki sam chara-
kter, jak dawniej, zaś do piętnastej wpisywał
się w ogólny profil programowy radiostacji.
Wyglądało na to, że zarówno Carl, jak i Ronnie
byli zadowoleni z tej zmiany.
Eli z pewnością do zadowolonych nie nale-
żał. Przeżył aż dwanaście dni bez Ronnie, co
przyszło mu z wielkim trudem. Niestety, mu- [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • bajkomoda.xlx.pl
  • Cytat

    Ad hunc locum - do tego miejsca.

    Meta