[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Anula
ous
l
a
and
c
s
Honey znieruchomiała. Słowa te spłynęły na jej serce niczym
balsam. A zarazem uświadomiła sobie wiele innych rzeczy. Wszystko
to razem było zbyt skomplikowane. Nieoczekiwanie dla samej siebie
rozpłakała się.
- Co ci jest? - spytał niepewnie Max.
Była zbyt roztrzęsiona, żeby wymówić słowo. Wpatrywała się
przez łzy w porzucony rewolwer. Gdyby nie widziała, jak broń
wypadła nieznajomemu z kieszeni, nigdy by nie uwierzyła, że groziło
jej prawdziwe niebezpieczeństwo. Uznałaby Maksa za skończonego
pomyleńca, który w dodatku nie miał prawa znajdować się po tej
stronie oceanu. Ale poza tym istniały problemy Marcusa i czyhający
w parku facet z rewolwerem.
Honey powoli rozjaśniało się w głowie.
- Co ty tutaj robisz? - zapytała.
- Już ci mówiłem.
- To nie była odpowiedz. Chciałeś mnie tylko rozbroić. - Poczuła
nowy przypływ żalu i oburzenia. -Oszukałeś mnie. Odpłynąłeś beze
mnie.
Wolałby uniknąć tłumaczeń, tylko objąć ją i zacząć wszystko od
nowa. Dzieliło ich jednak zbyt wiele kłamstw i niedomówień.
Odchrząknąwszy, zdobył się na szczere wyznanie:
- Coś sprawiło, że straciłem do ciebie zaufanie. Spodziewał się
kolejnego wybuchu złości i oburzenia, lecz Honey milczała.
- To sprawka Marcusa - wyszeptała po chwili.
200
Anula
ous
l
a
and
c
s
- Chyba tak. Jeżeli masz na myśli człowieka, który nakrył nas w
kamieniołomie.
- Co ci powiedział?
- %7łe jestem częścią twojego planu.
- Bo tak było - odparła z lekkim zdziwieniem.
- I nie wstydzisz się do tego przyznać?
- Nie widzę powodu. Sama ci mówiłam. Nie rozumiem,
dlaczego uznałeś to za takie odkrycie.
- Mówiłaś, że prowadzisz grę.
- Gra czy plan, co za różnica?
Max poczuł, że zaczyna go boleć głowa. Nie był pewny, czy to
skutek odbytej bójki, czy też jej wykrętnych odpowiedzi, z których nic
nie wynikało.
- Mogłabyś zdradzić, jaki miałaś wobec mnie plan? Honey
zmieszała się.
- Wolałabym o tym nie mówić.
- Jeśli dobrze pamiętam, miałaś to wyjaśnić po tym, jak zwaliłaś
na mnie swoje dziewictwo.
- Niczego na ciebie nie zwalałam.
- Ale nie raczyłaś mnie uprzedzić.
- Pewne, że nie! A co byś zrobił, gdybym cię uprzedziła?
- Zwiałbym gdzie pieprz rośnie.
- No właśnie - odparła, splatając ręce na piersiach.
201
Anula
ous
l
a
and
c
s
- Nie masz dosyć wykrzykiwania z odległości kilku metrów? Nie
mogłabyś odłożyć butelki i spokojnie ze mną porozmawiać? - poprosił
Max.
- Nie. Bo może jeszcze ci przyłożę.
- Nie masz dosyć bójek na jeden dzień?
- Jeszcze się nad tym zastanowię. - Matt, myślała równocześnie.
Muszę się skontaktować z Mattem i powiedzieć mu o człowieku z
rewolwerem. Ale to pózniej. Teraz mam inne sprawy do załatwienia. -
Gdybym ci powiedziała, że z nikim nie spałam, byłabym dziewicą do
dzisiejszego dnia.
- I to wszystko? Cały twój plan polegał na tym, żeby podczas
pobytu na Brunhii załatwić tę sprawę?
- Oczywiście. A co myślałeś?
Znowu go zaskoczyła. Powinien był wiedzieć, że ta dziewczyna
ma zle w głowie i jeżeli ułożyła sobie plan, to musiał on być równie
zwariowany jak ona. Zarazem zdał sobie sprawę, że teraz na niego
kolej powiedzieć prawdę o sobie. Jakoś jednak nie miał na to ochoty.
W każdym razie dopóki trzymała w ręku butelkę.
Tymczasem Honey przyglądała mu się, marszcząc czoło.
- Jak tutaj dotarłeś? - spytała, podchodząc bliżej, a on na wszelki
wypadek cofnął się o krok.
- Ja? Taksówką. - Przypomniał sobie, że kierowca nadal czeka
na niego na ulicy.
- Nie o to pytam. Jak dostałeś się do Stanów? Na pewno nie
jachtem, bo jeszcze by cię tu nie było.
202
Anula
ous
l
a
and
c
s
- Tak. To znaczy, nie.
- Musiałeś przylecieć samolotem. A to kosztuje.
- Nie aż tak dużo. - Bilet w klasie turystycznej był śmiesznie
tani.
- Skąd wytrzasnąłeś pieniądze? - naciskała Honey.
- Miałem małą rezerwę.
Wbrew obawom Maksa, Honey zaniechała dalszych indagacji.
Opuściwszy rękę, w której dzierżyła butelkę, odwróciła się, podeszła
do miejsca, gdzie leżały jej rzeczy, i usiadła na rozłożonym na ziemi
żakiecie.
Max ruszył za nią.
- Wydałeś swoje oszczędności, żeby mnie odszukać.
- Nie martw się, jeszcze trochę mi zostało - odparł, wstydząc się,
że nadal ją okłamuje. - Czy mogę usiąść?
- Oczywiście. Doceniam twoje poświęcenie. - Zaraz jednak się
poprawiła: - Ale to jeszcze nie znaczy, że ci wybaczyłam.
- Rozumiem. - Dobrze przynajmniej, że odłożyła butelkę. W
dodatku wychodzi na to, iż to ona ma mu coś do wybaczenia, a nie na
odwrót. Swoim zwyczajem odwróciła kota ogonem. Zaraz potem
spotkała go kolejna niespodzianka.
- Masz gdzie zanocować w Waszyngtonie, Max? - spytała.
- Nie miałem czasu, żeby się nad tym zastanowić. Z lotniska
pojechałem wprost do Białego Domu.
- Skąd wiedziałeś?
- Od Kurta.
203
Anula
ous
l
a
and
c
s
- Czy to znaczy, że szpiegowałeś mnie od wyjścia z pracy?
- Można tak to nazwać. Ale ty też mnie szpiegowałaś.
- Ja? Niby jak?
- Przed chwilą nazwałaś mnie Maksem. - Ciekawe, od jak dawna
zna jego prawdziwe imię.
- A, to - mruknęła. - Paloma mi powiedziała.
Skoro tak, to nic nie wie. Paloma nie miała pojęcia,kim on jest.
Nie był pewien, czy odczuł z tego powodu ulgę, czy zawód.
- Wtedy, kiedy znalazła mnie rano na plaży - dodała Honey.
- Czekałaś na mnie na plaży do rana?
- Od dziesiątej wieczorem. Myślałam, że popłynąłeś do Portimao
zrobić zapasy na drogę.
Zrobiło mu się wstyd. Biedna dziewczyna czekała przez całą
noc, nie podejrzewając go o nic złego.
- To co teraz robimy? - spytał, chcąc zmienić temat.
- Ach, możesz przenocować u mnie. Mamy kilka sypialni.
Zastanowiło go, że powiedziała mamy".
- Masz współlokatora?
- I to niejednego. Ale oni siedzą głównie w Conover Pointe.
Znowu wykręciła się od odpowiedzi! Była mistrzynią w
udzielaniu nic nie mówiących wyjaśnień. Postanowił jednak dać temu
na razie spokój.
- Ale jak mają się sprawy między nami? To znaczy, czy każesz
mi spać w osobnej sypialni?
- Niestety, chyba muszę.
204
Anula
ous
l
a
and
c
s
- Z powodu współlokatorów?
- Nie, już ci powiedziałam, że siedzą w Conover Pointe.
Nie mogła mu przecież powiedzieć, że o seksie w Georgetown
nie może być mowy. Pewnie mu w końcu wybaczy, a nawet namówi
do wspólnej ucieczki, ale dopóki pozostaną w jej dawnym otoczeniu,
każda próba przespania się z Maksem doprowadziłaby pewnie do
kolejnej katastrofy. Honey wstała z ziemi i pozbierała swoje rzeczy.
- Może z czasem zgodzę się pójść z tobą łóżka -dodała,
wyszarpując spod Maksa żakiet, na którym siedział.
Dobrze przynajmniej, że zaprosiła go na noc do domu.
- Zdajesz sobie chyba sprawę, że musimy zawiadomić policję -
zauważył.
- Ach, chodzi ci o rewolwer. Widzisz, to jest sprawa o wiele
bardziej skomplikowana, niż ci się wydaje.
- Nie możemy go tutaj po prostu zostawić - zaprotestował.
- To prawda. - Owinąwszy rękę żakietem, podniosła rewolwer z
[ Pobierz całość w formacie PDF ]