ebook - do ÂściÂągnięcia - download - pdf - pobieranie

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

środek  poradził Pawełek.  Po co ma się rzucać w oczy?
Ciotka Monika przepisała zatem listę po raz trzeci, zapowiadając stanowczo, że w razie
konieczności przepisania jej po raz czwarty udusi kogoś i ucieknie z domu.
Uszczęśliwiony nadmanganianem potasu Pawełek wrócił teraz do studiowania listy
mienia. Janeczka przyglądała mu się pełna wątpliwości.
 Nie wiem, czego się tak cieszysz  rzekła z wielkim niezadowoleniem.  Ja ciągle nie
wiem, czy nam nie zabraknie czegoś potrzebnego do szukania skarbu. Przypomnij sobie,
kamieniołom, coś odwalić& Możliwe, że powinniśmy mieć dynamit, ale dynamitu ciotka
Monika nie wpisze za nic na świecie. On jest na de i też nie może rzucać się w oczy.
 E tam!  prychnął Pawełek wzgardliwie.  Co ty myślisz, że ja głupiego dynamitu
nie potrafię zrobić? A cukier od czego? A ten nadmanganian to co, tobie się może wydaje, że
go będę jadł?
 A co& ?
 Ha!  powiedział Pawełek dumnie i tajemniczo.  Zobaczysz! A cała reszta jest,
osiemdziesiąty raz sprawdzam. Kompas, młotek, łopata, lornetka i nawet kilof!
 Może jakieś liny?
 Liny się załatwi bez wpisywania. Ojciec się przecież musi zapakować, nie? Sam mu
skombinuję takie sznurki, że słonia będzie można zawiesić! Nie, mnie się zdaje, że jest
wszystko.
 I także kolacja  powiedziała Janeczka, nadstawiając ucha.  Słyszę, że już brzęczy
na stole.
 A to bardzo dobrze, bo ja jestem głodny. Jeszcze nie zaczęliśmy porządnie szukać tego
skarbu, a ile to już się człowiek naużera! Chodzmy, mam dla ojca rozkład jazdy.
Wychodząca już z pokoju Janeczka zatrzymała się w drzwiach.
 Jaki rozkład jazdy?
 Rozkład jazdy promów z Marsylii do Algieru. Dostałem w tym ich przedstawicielstwie.
I bardzo dużo praktycznych wiadomości.
 I dopiero teraz to mówisz?! Przecież do doskonałe na dokumenty! %7łebyś się nie
ważył& !
 Ale coś ty, nie mogę o tym mówić w ostatniej chwili! On sobie musi coś tam
zarezerwować! Muszę mu to dać!
Janeczka zastanawiała się przez chwilę.
 No dobrze, ale nie od pierwszego słowa, tylko poczekasz, aż on zacznie. Zacznie na
pewno, nie ma obawy, już się codziennie upomina. Dzisiaj i tak nic nie załatwi, więc to może
być nawet bardzo pózno.
 Dobra, mogę poczekać  zgodził się Pawełek i ruszył do jadalni.
Pan Chabrowicz przystępował już do prób pakowania i gromadził w największym pokoju
rozmaite walizki, torby i pudła. Na swoje dzieci zwrócił uwagę dopiero w chwili siadania
przy stole. Od razu przypomniała mu się najważniejsza sprawa.
 Dzieci, dokumenty miałem dostać&
 Zaraz!  przerwał Pawełek stanowczo i sięgnął do kieszeni.  Tu mam dla ciebie
takie coś, bardzo pilne.
 Co to jest?
 Rozkład jazdy promów. Będziesz musiał sobie zarezerwować miejsce. O tej porze roku
jest to całkiem możliwe. W lecie nie rezerwują, bo jest za duży tłok, ale teraz proszę bardzo.
Pan Chabrowicz z miejsca zapomniał o dokumentach. Chwycił małą kartkę i zaczął
odcyfrowywać bazgroły swojego syna.
 Tam pływają promy różnych narodowości  ciągnął Pawełek.  W jedne dni pływa
francuski, a w drugie arabski. Oba wypływają z Marsylii o tej samej porze i na drugi dzień
francuski jest w Algierze koło pierwszej, a arabski o piątej po południu. Francuski prom
dopływa punktualnie, a arabski zawsze się spóznia. Cioteczny brat mojego kumpla zna osobę,
która pływała tym już cztery razy, więc możesz robić, jak uważasz.
Pan Roman nie wahał się ani chwili.
 W takim razie francuski. %7ładnej piątej po południu, muszę płynąć tym, który jest tam
najwcześniej.
 Dlaczego najwcześniej?  zainteresowała się pani Krystyna.
 Ostrzegali mnie obaj, i Wiśniewski, i Zwijek, żebym przypadkiem nie wybrał się do
tego Tiaretu na noc. Powiedzieli, że droga jest dość skomplikowana. Pytałem, na czym
polegają komplikacje, ale na to powiedzieli, że sam zobaczę. Zaklinali mnie tylko na
wszystkie świętości, żebym nie jechał w nocy.
 Trzeba ich było przycisnąć. Grasują tam w nocy bandy rozbójników czy co?
 Dzikie zwierzęta wychodzą na żer  wysunął przypuszczenie Pawełek.
Pan Roman zaczął zdradzać objawy zdenerwowania.
 Przecież sami mówiliście, że tam nie ma dzikich zwierząt! Janeczka, co to za trasa? Co
tam jest?
 Góry Atlas  odparła Janeczka.
 Góry& Może po prostu zła droga& W takim razie ominę przynajmniej góry w
Europie, pojadę przez Pragę i RFN.
Omawianie trasy potrwało dość długo. Pod koniec kolacji sposępniały nieco pan Roman
znów sobie przypomniał o dokumentach. Sto złotych za znaczek skarbowy na dyplomie
odwróciło jego uwagę zaledwie na krótką chwilę.
Westchnąwszy ciężko, Janeczka już otwierała usta, żeby powiedzieć o amebie, kiedy do
otwartych drzwi zapukali nagle wujek Andrzej i Rafał. Grzecznie spytali, czy mogliby tu
zostać na herbacie, ponieważ ciotka Monika wyrzuciła ich z mieszkania. Zabroniła wracać,
dopóki pan Roman nie wyjedzie, i zagroziła otruciem ich, rozwodem i podpaleniem domu.
 Wymyśliliście jakiś przedmiot do listy mienia?  zgadła natychmiast pani Krystyna.
 Co to było?
 Nic takiego  odparł smętnie wujek Andrzej, odsuwając sobie krzesło przy stole. 
Przyszło nam tylko na myśl, że może należałoby przewidzieć takie rzeczy, jak połów ryb i
polowanie. Nigdy nie wiadomo& Sprzęt wędkarski na tej liście jest, ale brakuje kuszy z
harpunem i dubeltówki&
 A dubeltówka jest na de i też nie należałoby jej wpisywać na koniec, żeby się na rzucała
w oczy  dodał Rafał z troską.
 Dubeltówki nie biorę!  wrzasnął gwałtownie pan Roman.  Wolę łapać zwierzynę
łowną gołymi rękami!
 Czy tam jest w ogóle jakaś zwierzyna łowna?  zdziwiła się pani Krystyna.
 Jest  poinformowała uprzejmie Janeczka.  Lwy. Troszeczkę bardziej na południe,
na sawannach i na skraju pustyni.
Pan Roman jakby się zachłysnął.
 Nie wycofuję się  rzekł mężnie i dość rozpaczliwie.  Będę łapał te lwy gołymi
rękami!
 Tam podobno polują także na małpy  wtrącił pocieszająco Rafał.  Z dwojga złego,
lepiej już z gołymi rękami lecieć do małp.
 Atak. Szczególnie do goryli&
Lwy i goryle ocaliły amebę. Konieczność posłużenia się nią wystąpiła ostatecznie dopiero
na dwa dni przed odjazdem pana Romana, ale teraz już Janeczka była spokojna. Ojciec
rozpoczął pakowanie i z największą łatwością można było zaprzątnąć go czymkolwiek.
Ponadto babcia sporządziła bardzo długi spis najrozmaitszych zakazów i ostrzeżeń i
uroczyście przekazała jej pod opiekę. Janeczka od razu wiedziała, gdzie należy ów spis
umieścić.
W przeddzień wyjazdu, wczesnym popołudniem, złożył wizytę młody człowiek, syn
kooperanta. Przyniósł dużą i bardzo ciężką torbę z prośbą o zabranie jej do Tiaretu. Zawartość
torby stanowiły prawie wyłącznie części samochodowe.
 Niech pan koniecznie kupi sobie we Francji mapę samochodową Algierii  poradził z [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • bajkomoda.xlx.pl
  • Cytat

    Ad hunc locum - do tego miejsca.

    Meta