[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Komendant jest w dobrym nastroju i wyglÄ…da dobrze. Ubrany w kurtkÄ™ strzeleckÄ…, bez odznak, tylko z "parasolem" nad
lewą górną kieszenią.
Pan Marszałek śmieje się do generała Roupperta przy naszym wejściu do gabinetu i woła:
"Już Stachurek się uśmiecha na dużo prezentów, które ma
otrzymać!
No więc - kapitanowie na majorów!"
Generał Rouppert: "Trzydziestu jeden kandydatów proponuję".
Pan Marszałek: "Ilu w tym lekarzy?!"
Generał Rouppert: "27 lekarzy i czterech farmaceutów, Panie Marszałku".
210
Pan Marszałek z udaną surowością: "U pana główni są farmaceuci, aż czterech na 27 lekarzy! Cóż wy za lekarz
jesteście?!
No, zostawmy kapitanów. Idziemy na poruczników. Ilu ich
jest?!"
Generał Rouppert wymienia liczbę poruczników.
Pan Marszałek: "Tu są także farmaceuci?!
Jakaż jest ich ilość?! Pokaż mi pan tę listę!"
Wszystko to Pan Marszałek mówi głosem przekornym i na pozór surowym, ale oczy Jego śmieją się jednakowo, gdy
mówi o lekarzach i farmaceutach.
Długo Komendant sprawdza listę kandydatów, przytrzymując ręką binokle i przysunąwszy do siebie matową lampę-re-
flektor. Wreszcie, odkładając na bok binokle i odsuwając ręką listę, podnosi nagle głowę i, patrząc bystro w oczy
generałowi Rouppertowi, rzuca jeden wyraz: "Podporucznicy?!"
"Podporuczników mam niedużo, Komendancie - odpowiada Rouppert. - Miałbym jeszcze jednego, ale nie mogę podać
go do awansu, bo ożenił się bez pozwolenia władz".
Pan Marszałek, śmiejąc się:
"Wziął wam i ożenił się bez pozwolenia?! To bardzo dobrze!! To tęgi chłopak! (Po chwili milczenia, z przekorą). A jak
ja go wam zakwalifikuję do awansu, to co będzie?!"
Generał Rouppert: "To będzie bardzo dobrze!"
Pan Marszałek, nieco zawiedziony tą łatwą zgodą Roupperta, a chcąc się z nim dalej przekomarzać, zwraca uwagę na
stopnie, kwalifikujące wartość kandydatów do awansu, postawione obok odnośnych nazwisk.
"Dlaczego oni tu majÄ… ,3'. Ja przerobie te ,3' na ,5'! Za co
krzywdzić młodzież?!
Sam pan kiedyś się ożenił i to z dzieckiem, ze studentką..." Tu Pan Marszałek opowiada o jednym ze swych
profesorów,
który twierdził w sprawie stopni, że na "5" umie tylko Pan
B°g; na "4" - tylko ja, a uczniowie mogÄ… umieć przedmiot yjko na "3" lub "2", przy czym wybitny uczeÅ„ może
umieć na
" " (»3" z punktem - po rosyjsku: "s toczkoj"). "WiÄ™c i wy
14 »
211
też, Stachurku, tym mfcdym - przy trójce choć punkt postawcie'" (Po chwili milczę^, już głosem urzędowym). ,
"No, prósz, pana, to - to u mnie zostanie". (Z uśmiechem).
"Ja muszę myśleć, jak pana skrzywdzić i nie ulegać mojej
sympatii do pana! . . .
W tym roku przeciętna awansowa znacznie mniejsza ba-
dzie"
Generał Rouppert rozkłada ręce na znak krzywdy, która go
spotyka, i chce coś mówić-
Pan Marszałek:
,.Nic wam, bestiom, więcej nie dam. Tak sobie postanowiłem!" (Odsuwa listy awansowe sanitariatu).
Na próżno generał Rouppert prosi o załatwienie definitywne awansów sanitarnych w dniu dzisiejszym, Komendant nie
daje się przebłagać.
Wreszcie, po długi* targach, zgadza się przejrzeć awanse lekarzy weterynarii, ale znów nie załatwia ich definitywnie,
lecz po przejrzeniu odsuwa Jistę celem "dokładnego namyślenia się'.
Następuje chwila dłuższego milczenia, którego nie śmiemy
przerywać.
Teraz Pan Marszałek wygodnie siada w fotelu i zaczyna
opowiadać wrażenia ze swego życia.
Mówiąc o zwyczajach w Anglii, podkreśla z naciskiem, iż przynajmniej za Jego tam pobytu były tak surowe obyczaje,
że mężczyzna nie śmiał wejść do przedziału kolejowego, w którym była sama kobieta, choćby przedział ten nie był
przeznaczony wyłącznie dla pań-
Na to ja niefortunnie wyrwałem się: "Panie Marszałku,
u nas to jest przeciwnie!"
Komendant spojrzał na mnie z wyraznym niesmakiem i nic
na to nie powiedział.
Pózniej Pan Marszałek mówił o zorganizowaniu obecnych studiów uniwersyteckich, opierając się na wiadomościach od
swych siostrzenic, które studiują w Warszawie i Wilnie.
Przy tym Komendant wypowiedział szereg krytycznych uwag na temat studiowania naszej młodzieży.
Między innymi ostro skrytykował Komendant naszą skłonność do dyletarutyzmu i brak chęci do sumiennego
specjalizowania się i pracy na małym odcinku życia.
"Wszystko umiejÄ…, biorÄ… siÄ™ do wszystkiego!
Nie darmo na Syberii mówili: .Poliacziszki naród ehitryj - wsio zna jut!!'
Przed pożeg naniem generał Rouppert próbował jeszcze raz prosić o zatwierdzenie awansów sanitarnych, ale Pan
Marszałek ani słuchać o- tym nie chciał.
Odchodzimy więc bez załatwienia awansów.
W pierwszym gabinecie oczekuje nas z niepokojem doktor Woyczyński.
Twierdzi, że Pan Marszałek w dniu wczorajszym był na posiedzeniu wszystkich premierów "pomajowych", na którym
przewodniczył Pan Prezydent Rzeczypospolitej.
Pan Marszałsek przemawiał tam przez czas dłuższy i wrócił zmęczony. Dzisiaj długo znów pracował z nami, co go na
pewno zmęczyło.
Uspokoiliśmy doktora, że Komendant głównie opowiadał wrażenia ze stfgo życia, tak że raczej wypoczywał.
Pan Marszałek ma bardzo arystokratyczny pogląd na organizację i funkcjonowanie wojska.
Po "dowodze-niu" na pierwszem miejscu stawia służbę liniową w trzeci głównych broniach, a dopiero dalej inne bronie
i służby, nie włączając służby sztabowej.
Toteż przy awansach broni głównych jest Pan Marszałek bardzo surowy i wymagający.
Ceni wysolo artylerię, wyraża się z uznaniem o kawalerii, ale największą troską i opieką otacza piechotę.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]