ebook - do ÂściÂągnięcia - download - pdf - pobieranie

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Podczas młócki cepami słychać więc było ojcowe  bum i zaraz potem  bum, bum . Ojciec z
pola powracał uznojony, kładł się spać i wtedy poczynało się matki czuwanie, by nie przespał
pory płynięcia w morze. Jak tylko wypływał, przychodził czas jej snu, snu, którego kres
wyznaczał moment powrotu z łowiska. O świtaniu zaczynała prząść, cerować i więzić.
 Będzie trzeba posłać Janka na służbę  usłyszał najstarszy rozmowę rodziców.  Będzie
przynajmniej jedna gęba mniej do żywienia. Zmartwiał. Czuł, że rolnik z niego żaden. W
morząc go ciągnęło. Na tyle się przeląkł, że gdy ojciec zachorował, z ulgą przyjął wiadomość,
że to on ma ojca na łodzi zastąpić.  Nieraz  wspomni  dostawałem od rybaków na morzu
mokrą, zmarzniętą rękawicą po twarzy. Był to czas wojny (tej pierwszej), gdy dorsze, które
dawniej wyrzucali za burtę, bo przeszkadzały w połowach, teraz odławiali skwapliwie.
Zdarzyło się jednego razu, iż sieci wypełnione po brzegi same uniosły się nad powierzchnią,
bo wypełnione były kilkoma setkami kaczek. Przeklinali je z początku, gdy zaś Aleks
Budzisz zakupił je od nich po 80 fenigów za sztukę, Bogu dziękowali za uśmiech losu.
Jana poniosło do Tczewa. Powstał właśnie Morski Instytut Rybacki. W skład tego
Towarzystwa Przyjaciół Instytutu wszedł starosta pucki, inspektor szkolny, ksiądz proboszcz
ze Swarzewa, dr Lubecki, naczelnik Urzędu Marynarki Handlowej. Zapisał się na kurs
rybacki. Ten kurs zapoczątkował w wolnym kraju nauczanie rybołówstwa na okoliczność
rodzącej się rybackiej flotylli. Rejs próbny pierwszego rybackiego statku   Gdyni nie
wypadł co prawda zbyt fortunnie; statek zarekwirowany został za długi duńskiego
współwłaściciela w jednym z jutlandzkich portów. Jan tymczasem na całych dwanaście lat
zakotwiczony na Helu, poślubi Marię Schmidt, córkę wysokiego rybackiego urzędnika, cały
czas pozostając, czym wyłamie się z rodzinnej tradycji, na państwowej, tyle że rybackiej
posadzie. W ślad za nim pójdą i młodsi bracia August i Leon, pierwszy znajdując pracę w
Morskim Laboratorium Morskim, drugi zaś  w Morskim Urzędzie Rybackim. Jan zaś, wtedy
już rybacki instruktor, przeniesie się w roku 1938 do Gdyni.
Gdynia tamtego czasu. Port jest już gotowy. Ulice wytyczone, choć nie całkiem
zabudowane. Cementu na te budynki użyto w sam raz, dobudowanie choćby piętra okaże się
po latach niemożliwe. Tak czy owak, Zwiętojańska i Starowiejska już są. I Plac Kaszubski
także. Splata obie te ulice z sobą, początkując w stronę portu miejscową kaszubską osadę,
gdzie zaraz obok pobudowano kolonię rybacką, długi parterowy budynek podobny do tych z
angielskich dzielnic górniczych. Mieszkało w nim 16 rodzin kaszubskich rybaków. Tuż obok
w narożnym budynku, w samym środku tej posiadłości, zamieszkał Jan Netzel. W Gdyni
otwierało się wtedy okno na świat, pozostał więc tutaj. Młodsi  Augustyn, Leon, Franciszek,
Bernard, Juliusz i Józef wsparli rodzimą marynarkę. Dwóch z nich zginie podczas służby
nawet wojny nie doczekawszy. I tylko najmłodszy  Stanisław  pozostanie na chłapowskiej
ojcowiznie, podtrzymując wątlejące u Netzlów na korzyść morza związki z ziemią.
54
* * *
 Dziadek  przyzna Jan w trzecim pokoleniu  zdawało mi się zawsze, był mężczyzną
wzrostu okazałego, słusznej postawy. Potem, gdy już dorosłem  ojciec mnie w tym objaśnił
czy mama, nie pamiętam  okazało się, że średniego był wzrostu i postury. To dlatego, że
widziałem go z pozycji niesfornego pętaka...
Jan Netzel, syn Jana, prawnuk Jana
Jeden z ośmiorga rodzeństwa, z których wszyscy, z wyjątkiem Barbary, ukończą studia.
Gdy krótko po maturze podjęła decyzję o zamążpójściu, miast zdawać egzaminy wstępne,
brat nakłonił ją do skreślenia następującego oświadczenia:  Ja niżej podpisana Barbara Netzel
oświadczam, że nie mam i nigdy nie będę miała do nikogo pretensji o to, iż nie poszłam na
studia . Jan mówi:  Wuj Augustyn postawił dzieciom po II wojnie aż pięć willi. Moi
rówieśnicy mają samochody i własne segmenty. Ale za jaką cenę? Nas tymczasem ojciec
posłał do szkół. I znów: czy wypychał nas? Czy szło mu o awans dla rodziny? Nie, po prostu
nie widział innej drogi. Ta była jedyną. Także i dla nas. Szło się do szkół jak dawniej do
kościoła. I chyba właśnie tam, na architekturze, nastąpiło moje przegięcie w stronę morza.
Zaprowadzi go ono kiedyś do stoczni im. Komuny Paryskiej.
3 listopada 1922 roku. W biurze wejherowskiego. notariusza zarejestrowano
 Towarzystwo z ograniczoną poręką  Stocznia w Gdyni z przeznaczeniem  remont już
istniejących i budowa nowych statków morskich różnych wielkości nie wyłączając łodzi oraz
prowadzenia wszelkich robót związanych z budową statków .
Rok 1929. Syn brukarza z Wąbrzezna, Jan Kilanowski, wysłany do Hamburga po zakup
pływającego doku powraca stamtąd kierownikiem grupy remontowej i budującej statki.
Polski Koncern  Wspólnota Interesów nie zezwala na zamierzoną przez niemieckie
kierownictwo Stoczni Gdańskiej likwidację gdyńskiego  widać to coraz wyrazniej 
konkurenta.
Lata 1937/38. Okres budowy pierwszego pełnomorskiego statku o 1000-fonowej nośności.
Zamierzona nazwa   Olza . Przewidywany moment wodowania: 1 listopada 1939.
Pod koniec pazdziernika 1949 roku  Sołdek wypływa z sąsiedniej gdańskiej stoczni w
swój pierwszy .rejs. Zaczyna się okres awansu stoczni. Wodowanie 11-tysięcznika
 Francesco Nullo (1963).
 Płyń po morzach i oceanach  te słowa wypowiada gdyńska robotnica stoczniowa w
1970 roku w chwili wodowania 55-tysięcznika  Manifest Lipcowy .
Mów więc, Janie, o tym przegięciu...
Oglądałem się właśnie za tematem pracy dyplomowej. Kolega robił projekt Teatru
Wielkiego w Warszawie. Inny; hotelu na 1000 miejsc. Jeszcze inny; Dworca Centralnego w
Warszawie. Ja:  Projekt architektoniczny liniowca pasażerskiego 18,5 tys. BRT, 800 miejsc .
Tak, studia na architekturze są rozpustne. Nie pomieściły mi się w dyplomie 63 koje. Kto tam
będzie, pomyślałem, liczyć 1400 pomieszczeń. I nie omyliłem się w rachubach.
Wspomni pierwsze dni pracy. Robotę  od-do . Rygor i dyscyplinę. Głowę wtulał w
poduszkę i, bywało, zapłakał. Nie będzie już mógł, gdy zechce, o drugiej w nocy przystąpić
do pracy. Rano musi zameldować się na portierni. Pękła bania wyobrażeń o artystycznej
profesji.
Z zapisków inż. Netzla:
 Miałem trochę szczęścia. Jestem 11 architektem 23-tysięcznika budowanego dla Rosjan.
Przyszli tu ze mną koledzy z roku. Odpadają po wprawkach. Nie iżby byli gorsi, a ja od nich
lepszy. To nie to. Robota przy statkach jest bardzo utechniczniona, tymczasem każdy przecież
przychodzi tułaj z bagażem swoich wyobrażeń. Też je miałem, ale z czasem odrzuciłem,
55
Okazały się zbyteczne. Na razie. Ponadto ta szalona presja ludzi innych zawodów 
 wyposażeniowców (hasło:  statek zwierciadłem całego kraju ), mechaników i innych
profesji .
Moja rozmowa z Janem:
 Wiesz, co powiedział Hasior w telewizji? Spytali go:  Jaki sens ma atakowanie formą
plastyczną, skoro wyobraznię człowieka bardziej frapuje dziś  sputnik . On na to:  żyjemy w
czasach, w których, niestety, przedmiot inżynieryjno-techniczny bardziej niż dzieło artysty
kształtuje wyobraznię .  I to mnie cieszy. Przekonanie o architekturze jako o lepszym [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • bajkomoda.xlx.pl
  • Cytat

    Ad hunc locum - do tego miejsca.

    Meta