[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zbliżona jest rozmiarami do owocu grejpfruta, a więc nie jest duża. Składa się
tylko z dwóch substancji: białej i szarej, ale za to zawiera 10 do 17 potęgi
komórek mózgowych, do tego liczba połączeń międzykomórkowych jest
niewyobrażalnie wielka. Proszę zrozumieć, jak trudno jest ogarnąć tę skalę
wielkości.
Może ma pan rację, lecz ja odnoszę wrażenie, jakby w psychiatrii od lat nic
się nie działo.
Ale dzieje się, i to wiele, wiedzą o tym ci, którzy się nią zajmują.
39
- Mogę więc liczyć, że i mnie będzie dane przekonać się o tym?
Szybciej, niż się pan spodziewa odpowiedział spokojnie Szyc. Widzę, że
tłumi pan w sobie wielkiego sędziego, a to męczy. Lecz jeśli przyjmiemy, że tam,
gdzie najbardziej boli, zaczyna się zdrowienie, to można mieć nadzieję, że ten
twardy osąd na coś się przyda.
Chciałbym w to wierzyć i przekonać się, że jest możliwe.
W jednej chwili opuściła go cała pewność siebie. Dziwnie sflaczał i ze
zmęczenia osunął się głęboko w fotel. Szyc chodził miarowym krokiem po pokoju i
wyprowadzał go tym z równowagi. Nagle poczuł się potwornie zmęczony.
Są rzeczy, których człowiek zawsze może być pewien. Szyc starym zwyczajem
wprowadzał do rozmowy filozoficzny akcent. Jest ich niewiele, dlatego tak je
cenimy. Na pewnikach chętnie się wspieramy, lecz, niestety, są kruche i ulotne.
Cóż można wymagać od świata, gdy nawet sami siebie nie możemy być pewni do końca
i do końca wierzyć w to, co robimy. Niestety, największa niepewność czeka nas ze
strony drugiego człowieka i jest to okrutne doświadczenie. Brak zaufania podważa
wszelkie podstawy. A najbardziej boimy się nieznanego i to doprowadza do utraty
równowagi obojętnie i spokojnie komentował wypowiedz Jerzego, nie zwracając
uwagi na jego stan, jakby nic się nie zdarzyło. Niepewność przepełnia lękiem,
tym gorszym, im bardziej skrywanym. Wtedy najłatwiej się wyizolować. Uciec i jak
dziecko schować głowę pod znajomo pachnącą poduszkę. Tak się dzieje z
człowiekiem, któremu wiara i nadzieja zostały nagle odebrane.
Jerzy nie odpowiadał, milczeli więc obaj. Potrzebował czasu, by odzyskać
równowagę. Był zły na siebie, że tak łatwo poniosły go emocje i że rozkleił się
jak mięczak.
Maria jest silną kobietą stwierdził, przerywając ciszę.
Niestety, skomplikowaną i zamkniętą. Trzeba ją dobrze poznać, by zrozumieć.
Jaja znam jak nikt. Wciąż powtarzała, jaka jest zadowolona ze swojego życia, z
pasjonującej pracy. Musi sobie poradzić z tą chorobą.
40
Czy tymi słowami chce pan uspokoić mnie czy siebie? zapytał Szyc.
Jerzy rzucił mu szybkie spojrzenie.
To pan zna się na ludziach, nie ja. Pan wie lepiej.
Wszyscy boimy się prawdy, więc udajemy, że ją znamy. Może prawda o Marii jest
całkiem inna? Proszę się nie denerwować, ja jestem tu po to, żeby prowokować. W
tym gabinecie wszystkie chwyty są dozwolone i nie ma żadnej pewności, co za
chwilę zostanie powiedziane. Szyc uśmiechnął się kwaśno, przechylił przez
oparcie fotela i poklepał Jerzego po ramieniu. Niech się pan nie gniewa, to
tylko prowokacja.
Jerzy spojrzał na niego, pokiwał głową i sięgnął po filiżankę z kawą.
Może jest w tym jakaś racja. Może wcale nie znałem mojej żony, tylko tak mi
się wydawało. Rozłożył z rezygnacją ręce. Myślałem, że ona jest jak dojrzałe
wino, boski napój, który nigdy się nie zmienia, nie psuje i nie znudzi, chociaż
mijają lata, ono wygląda tak samo, smakuje tak samo i kosztuje majątek, niczym
drogocenny klejnot. Wydawało mi się, że taka jest Maria: niezniszczalna.
Może pańska żona jest jak potrawa. Jej smak zależy od przypraw. Gdy przesadzi
się z ostrością, nie jest wcale taka idealna?
Chyba pan nie chce porównywać jej do zupy? Jerzy znów się nastroszył.
Skądże, chcę tylko powiedzieć, że wszystko wymaga właściwej troski i
pielęgnacji. Gdy o tym zapominamy, to na konsekwencje nie trzeba długo czekać.
Nie zaniedbałem jej, tylko ostrzegałem. Nie chciała słuchać, gdy odciągałem
ją od książek. Czytała całymi dniami, w pracy i w domu. Wtłaczała w siebie
historię wieków i nosiła w duszy cierpienia pokoleń. Zatruła serce przeszłością,
która wcale jej nie dotyczyła. Raz była świętą Kingą, biczującą się z
umartwienia, zapamiętałą w modlitwie i cnocie, to znów przenosiła się do
Niemiec, by stać się odważnym Lutrem, walczącym o nowe oblicze chrześcijaństwa,
innym razem tarzała się w mrokach średniowiecza, licząc na zbawienie. Wolała
przeszłość, mówiła, że to jedyna rzecz, której nie da się zmienić.
41
[ Pobierz całość w formacie PDF ]