[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Chrissy powiedziała to tylko po to, żeby nie powiedział te-
go Nate. Nie chciała od niego usłyszeć, że było miło, ale się
skończyło, on się na więcej nie pisze. Po prostu widziała po
nim, jak bardzo był zdeterminowany, by ją zostawić i wyje-
chać, czytała to w jego oczach, w napiętych rysach jego twa-
rzy. Wszystko stało się jasne w momencie, gdy obudziła się i
nie znalazła go obok siebie. A potem weszła do kuchni, ubra-
na w swoją wieczorową sukienkę i ujrzała nieprzejednany
wyraz twarzy Natea. To przesądzało sprawę.
- Zrobię ci kawy - zaproponował niemal bezosobowym to-
nem, jakże innym od tego, który słyszała w nocy, gdy obsy-
pywał ją najczulszymi słowami.
Nie myśl teraz o tym, przykazała sobie. Napiła się kawy,
zastanawiając się jednocześnie, jak w ogóle mogła sobie wy-
obrażać, że jakoś sobie z tym poradzi, że spędzi noc w ra-
mionach Natea i ujdzie jej to bezkarnie, nic się nie zmieni. W
rezultacie czuła dotkliwy ból, niemal niemożliwy do zniesie-
nia.
- Wezwę taksówkę i pojadę do siebie - stwierdziła, od-
stawiając kubek i podnosząc się od stołu.
S
R
Nie chciała wyglądać na taką, która się narzuca, duma na-
kazywała jej wyjść od niego z uniesioną głową, niczego po
sobie nie pokazując. A jednak z drugiej strony Chrissy pra-
gnęła poddać się uczuciu, zaryzykować, nie bacząc na to, że
potem może cierpieć jeszcze bardziej. Może istniała dla nich
jakaś szansa? Nie, zachowanie Natea kazało porzucić wszel-
ką nadzieję.
- Odwiozę cię.
Przez moment sprawiał wrażenie, jakby czuł się dokładnie
tak samo jak ona, lecz trwało to przez mgnienie oka, więc
chyba musiała sobie coś ubzdurać. Niedobrze, przecież po-
winna być silna.
- Dziękuję za propozycję, ale jednak wolę jechać tak-
sówką. - Spróbowała się uśmiechnąć. - Nie czuj się zle z po-
wodu ostatniej nocy. Oboje tego chcieliśmy. Nie żałuję tego
doświadczenia, mam nadzieję, że ty też nie, ale jest już po
wszystkim, każde z nas doskonale o tym wie.
Musiał dokładnie tak myśleć, więc nie rozumiała, czemu
nie odetchnął z ulgą i nie zadzwonił po taksówkę dla niej.
- Tak po prostu? - Zacisnął usta. - Jedna noc i koniec? Za-
pominamy o wszystkim?
- To trochę niezręczna sytuacja, zdaję sobie z tego sprawę.
Właśnie dlatego będzie lepiej, gdy wyjedziesz.
- Nie wyjadę - uciął oschłym tonem, ściągając brwi. Potem
dodał: - Nie wyjadę, dopóki nie rozwiążemy problemów w
firmie. Do tej pory możesz wciąż znajdować się w niebezpie-
czeństwie. W dodatku po ostatniej nocy mogłaś... - Nie do-
kończył zdania.
S
R
- Zajść w ciążę? Nie. To prawie sam koniec cyklu.
Nie dodała, że największe niebezpieczeństwo stanowiła dla
niej właśnie jego obecność. Już wcześniej Chrissy miała
ogromne trudności z przebywaniem tak blisko niego dzień po
dniu, zaś teraz stało się to praktycznie niemożliwe.
- I tak muszę zostać, doprowadzić śledztwo do końca,
przekonać Henryego do odejścia na emeryturę, upewnić się,
czy... - Znowu urwał.
- Rozumiem - rzekła. Potrzebował się upewnić, czy nie no-
siła dziecka, którego nie chciał. - Ale to nie jest konieczne.
Henryego ja namówię, a śledztwo dokończy twój następca.
- Nie. - Wstał, przeszedł kilka kroków, oparł dłonie na
krawędzi zlewu. -1 pogódz się z tym. Zaakceptuj to tak samo
jak to, że ostatnia noc była wszystkim, czego chciałaś.
Tak, była wszystkim, czego chciałam. I jednocześnie nie
była, bo chcę znacznie więcej, pragnę całych długich lat ta-
kich ostatnich nocy. Potrzebuję, żebyś trzymał mnie w ra-
mionach, troszczył się o mnie, żeby było nam razem dobrze.
Ale wiem, że nie mogę tego mieć.
- Tak, umówiliśmy się na jedną noc - zgodziła się z uda-
waną nonszalancją. - Chyba że próbujesz mi powiedzieć, że
coś się zmieniło? %7łe chciałbyś zostać?
Odwrócił się gwałtownie, wyciągnął ręce w jej stronę, lecz
zaraz je opuścił.
- Nie mogę. Bóg jeden wie, że nie mogę.
Sam zaczął ten temat i doprowadził ją do tego, że jednak
zaryzykowała i zadała to najważniejsze pytanie, więc teraz
S
R
Chrissy nie przerwie tej rozmowy, dopóki się nie dowie, co
on właściwie myśli. I dlaczego.
- Właśnie, Bóg jeden wie, za to ja nie mam wglądu w to,
co dzieje się w twojej głowie. Skoro muszę pracować razem z
[ Pobierz całość w formacie PDF ]