ebook - do ÂściÂągnięcia - download - pdf - pobieranie

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 I co?
 Lękam się, że pożałujesz swego kroku. Ale... stało się; mam twoje słowo.
 Którego dotrzymam!
 O to już ja się postaram! Teraz jednak dosyć już mrzonek i majaczeń; chcę ziścić je,
zakląć w rzeczywistość.
* * *
Zdawało mi się, że już, już poznałem tę kobietę... Gdzież tam! Niepodobna z nią dojść w
żaden sposób do porozumienia: waha się ustawicznie, wciąż obiecuje uczynić zadość moim
wymaganiom, a nie ma chęci przedsięwziąć czegokolwiek w tym kierunku.
Chwyciłem się wreszcie ostatecznego środka: ułożyłem pisemną umowę, na mocy której
zapragnąłem oddać się jej na tak długo, jak jej się będzie podobało.
Objąwszy mnie jednym ramieniem za szyję, czytała zdanie po zdaniu i po każdym
całowała mnie, żartując, że w ten sposób wyraża... kropki.
 Umowa zawiera punkty odnoszące się jedynie do mnie  zauważyłem.
 Nie może przecież być inaczej, skoro oddajesz się bezgranicznie. Odtąd bowiem
zrzekasz się wszelkich praw, wszelkich względów; będziesz w moim ręku tym, czym zechcę,
uważać cię będę za rzecz, rozumiesz, za rzecz! Do tego się zobowiązujesz, na to dajesz słowo
honoru i składasz przysięgę.
 Pozwól, jeden jeszcze warunek...
 Nie! Za pózno już.
 Chciałem tylko zauważyć, że wolno ci robić ze mną, co ci się spodoba, bylebyś tylko
nie oddała mnie na pastwę któremuś ze swoich wielbicieli, gdyby się tacy znalezli.
 O, co do tego możesz być spokojny. Do tego stopnia nie będę przecież okrutna.
 Daruj więc, że śmiałem cię o to posądzać  prosiłem, całując ją po rękach.
 Ej ty, ty!  groziła mi żartobliwie i przytuliwszy twarz do mej twarzy odezwała się po
chwili:  Zapomniałeś o czymś bardzo ważnym.
 ?
 Abym zawsze nosiła ów płaszcz gronostajowy, który wywiera na tobie tak wielkie
wrażenie.
 Dobrze. Czy mogę już podpisać umowę?
 O, nie. Muszę tam dodać jeszcze pewne uwagi i warunki. Podpiszesz ją dopiero na
miejscu.
 W Konstantynopolu?
 Gdzież tam! Namyśliłam się. Co by to była za przyjemność mieć niewolnika tam,
gdzie ich ma każdy. Ja chcę tu, w społeczeństwie cywilizowanym, pozwolić sobie na taki
egzotyczny eksperyment, a mianowicie, mieć niewolnika nie z tytułu prawa lub zwyczaju, lecz
przykutego do mnie przez moją piękność i miłość. Jest to dla mnie bardzo ponętne i niezwykłe.
Na wszelki wypadek wyjedziemy stąd gdzieś, gdzie: nas nikt nie zna i gdzie bez żenady możesz
wykonywać obowiązki mego służącego.
 Więc nie na Wschód?
 Prawdopodobnie do Włoch: do Rzymu albo Neapolu.
* * *
Wanda siedziała na otomanie otulona w płaszcz obszyty gronostajami. Włosy, bujne jak
grzywa lwa, rozpuściła w nieładzie. Całą istotą, zda się, zawisła rozkochana kobieta na moich
ustach, jakby chciała wyssać ze mnie życie.
 Jak piękny jesteś w tej chwili!  szepnęła do mnie namiętnie.  W oczach twoich
błyszczy płomień zachwytu, jaki dostrzec można na malowidłach włoskich, przedstawiających
grozę męczeństwa pierwszych chrześcijan.
Słuchałem tych słów z dreszczem dziwnego niepokoju, rozkoszowałem się nimi jak
potępieniec oszalały, zsunąłem się do jej stóp, klęcząc jak ongiś przed marmurowym posągiem
bóstwa i przysięgałem stokroć w myśli uczynić wszystko, czego zażąda.... pójść z nią chociażby
do piekła!
* * *
Teraz dopiero pojmuję wielbiciela uroczej Manon Lescaut, który szalał za nią nawet
wówczas, gdy była metresą drugiego i narażał się przez to na pośmiewisko.
Miłość nie zna cnoty ni zasług. Ona znosi, przebacza i uświęca wszystko, bo takie jej
przeznaczenie, taka rola w życiu ludzkim. Kochamy się nie wówczas, gdy chcemy i nie w tym,
kogośmy sobie z góry upatrzyli; ani nie kierujemy się żadnymi względami na strony dodatnie, ani
nie odstraszają nas błędy i wykroczenia. Miłość jest tajemniczą drogą i rozkoszną potęgą, która
nas porywa, gdzie sama chce. A my się nie bronimy, nie pytamy nawet dokąd nas prowadzi i co z
nami uczyni.
* * *
Na deptaku pojawił się dziś po raz pierwszy jakiś rosyjski książę, który atletyczną swą
postacią i klasycznymi rysami twarzy zwrócił uwagę wszystkich gości naszego karpackiego
kurortu. Szczególnie kobiety podziwiały go, szepcząc między sobą słowa zachwytu. On jednak
nie zwracał najmniejszej uwagi na ów szmer i na tysiąc spojrzeń, lecz spacerował spokojnie i
swobodnie wzdłuż alei w towarzystwie dwu służących: Murzyna odzianego w czerwoną szatę i
uzbrojonego Czerkiesa. Nagle zauważył Wandę, począł jej się uważnie przypatrywać, a gdy
przeszła koło niego, stanął i obrócił się jeszcze, patrząc za nią długo.
A ona odpowiedziała na tę zaczepkę ognistym spojrzeniem swoich zielonych oczu i
zdawało się, że jest najzupełniej rada. Ta wyrafinowana kokieteria, z jaką unosiła suknie stąpała i
w ogóle usiłowała mu się zaprezentować  -ubodła mnie do głębi. Gdy wróciliśmy do domu, nie
omieszkałem jej o tym napomknąć.
 Co?  krzyknęła gniewnie  wymówki? Ależ mój kochany, książę jest człowiekiem,
który mi się może podobać, a nawet olśnić mnie; no, a ja przecież jestem wolna i mogę sobie tak
postąpić, jak mi się spodoba...
 A zatem mogę wnioskować, że mnie już nie kochasz?  wycedziłem, siląc się na
opanowanie bólu i trwogi.
 Kocham ciebie tylko jednego, ale to wcale mi nie przeszkadza, abym nawiązała
znajomość z księciem.
 Wando!
 Niby co? Czy nie jesteś moim niewolnikiem, a ja, czy nie mam być dla ciebie okrutną
Wenus północy, odzianą w gronostaje? To ciekawe!
Umilkłem. Słowa jej ugodziły mnie w samo serce, jak żądła żmij.
 Słuchaj! Musisz natychmiast dowiedzieć się, jak się ten książę nazywa, skąd pochodzi,
kim jest... Słowem, przynieś mi najdokładniejsze wiadomości o wszystkich jego stosunkach.
 Ależ...
 %7ładne "ale"! Ja rozkazuję i tak być musi, rozumiesz?  przerwała mi z niezwykłą [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • bajkomoda.xlx.pl
  • Cytat

    Ad hunc locum - do tego miejsca.

    Meta