[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Josina szybko cofnęła się do swojego pokoju, żeby uniknąć jej towarzystwa w
drodze do jadalni.
Pani Meadows opowiedziała jej o książęcych apartamentach i o tym, ilu
panów już miały.
- Jutro je panience pokażę - obiecała. - A w buduarze obok zobaczy pani
portret swojej babki.
- Och, koniecznie! - zawołała Josina. - Mama często opowiadała mi o babce.
- W tym pokoju jest znacznie więcej przodków panienki - ciągnęła
gospodyni. - Wisi także portret jednego z pradziadków, który był ulubieńcem
kobiet za panowania króla Jerzego IV.
Josina wiedziała, że nie będzie mogła wyjechać z Nevon Hall, póki tego nie
zobaczy. Tyle jeszcze chciała obejrzeć i tak mało czasu jej zostało, by się tym
nacieszyć.
Niewiele myśląc, wyskoczyła z łóżka. Włożyła wełniany szlafrok, który
nosiła w klasztorze, i ostrożnie otworzyła drzwi sypialni.
Zgodnie z jej przewidywaniami większość świec w srebrnych lichtarzach,
oświetlających korytarz, była wygaszona. Tylko w co trzecim lichtarzu paliły
się pojedyncze świece, które zostawiono na całą noc. Panowała niezmącona
cisza, choć Josina wiedziała, że w sieni jest odzwierny. Bez wątpienia spał na
wielkim, miękkim fotelu przy drzwiach. Minęła więc główne schody i na
palcach poszła dalej, do następnych.
Tu paliły się tylko dwie świece, ale to wystarczało, by zejść na dół. Josina
zdawała sobie sprawę, że nie uda jej się wyjść na dwór od frontu, ale wiedziała
też o istnieniu drzwi do ogrodu; były obok wejścia do jednego z pokojów
dziennych. Zamknięto je na zasuwki u góry i u dołu, ale Josina bez trudu je
otworzyła.
Znalazła się w ogrodzie, na tyłach domu. Księżycowa poświata zamieniała
go w krainę czarów.
Pośrodku trawnika tryskała woda z fontanny.
Dalej był trawiasty plac do gry w kręgle.
Jeszcze dalej spomiędzy zarośli wytryskiwała kaskada i tworzyła wijący się
potok, który wpadał do stawu.
Josina wiedziała, że za kaskadą znajduje się część ogrodu, w której rosną
zioła. Bardzo chciała to zobaczyć. Pomyślała jednak, że z tym musi poczekać
do następnego dnia. Tymczasem z zachwytem przyglądała się krzakom i
rabatom skąpanym w srebrzystym świetle. Strumień wody, tryskający z
fontanny, mienił się tajemniczymi barwami. Woda w kamiennym basenie,
zdobionym rzezbami, wyglądała jak tysiąc małych tęcz jednocześnie.
Josina pomyślała, że nie ma na świecie piękniejszego ani bardziej
romantycznego widoku. Wyobraziła sobie matkę, która patrzy na fontannę i
rozmyśla o kochanym mężczyznie. Może właśnie w tym miejscu pojęła, że nie
oprze się miłości, że musi ulec jej upajającej sile.
- Mama musiała uciec - szepnęła do siebie Josina. - Ale piękno tego, co tu
widziała, zachowała na zawsze w pamięci.
Przypomniała sobie, że gdy siedziały w jakimś ciasnym. obskurnym
mieszkaniu, mama zdawała się być kilometry stamtąd. Miała wtedy zadumaną
twarz i Josina pomyślała, że teraz chyba już to rozumie. Mama przypominała
sobie rodzinny dom, całe piękno, które go otacza.
Josina podeszła do fontanny i położyła dłonie na obrzeżu kamiennego
basenu. Wpatrywała się w strumień wody, który sięgał tak wysoko, że prawie
dotykał gwiazd. Potem spadał do basenu, a woda spływała po rosnących tam
nenufarach.
Była tak oczarowana tym widokiem, że długo stała przy fontannie, mimo że
chciała obejrzeć o wiele więcej. Gdy wreszcie odwróciła się plecami do
fontanny, znieruchomiała.
Stwierdziła, że w czasie gdy wpatrywała się w wodę, zza rogu domu wyłonił
się mężczyzna. Zaczęła się zastanawiać, czy nie jest to książę albo jeden z jego
ludzi. Zaraz jednak dołączyło do niego jeszcze dwóch mężczyzn i wszyscy
podeszli pod okno i zaczęli coś z nim robić.
Wydało się to Josinie tak dziwne, że stanęła jak skamieniała, przyglądając
się mężczyznom.
Dlaczego interesuje ich okno? Nawet z daleka widziała, że nie jest to książę
ani nikt z jego gości. Zauważyła, że mężczyzni pochylają się, by dotknąć okna.
Wyglądało to tak, jakby próbowali przytrzymać wypadającą szybę albo
chcieli się upewnić, że nie roztrzaska się o ziemię.
Wtedy przypomniała sobie, co powiedziała jej pani Meadows. Comte de
Soissons jest tak zazdrosny o żonę, że z jej powodu stoczył już dwa pojedynki.
W jednym ciężko zranił przeciwnika.
Pojedynek!
[ Pobierz całość w formacie PDF ]