[ Pobierz całość w formacie PDF ]
trudem pozwalała zmieścić się na jednym krześle. Wzrok grubasa wbity był w mały ekran.
Komendant zachowywał się bardziej swobodnie - palił pałeczkę, której ostry zapach mieszał
się ze stęchlizną starej komnaty.
%7ładen z mężczyzn nie zwrócił uwagi na wejście Faree. Garbus i strażnik stanęli razem
pod ścianą. Wreszcie ten gruby niecierpliwie odepchnął projektor.
- Według odczytu, nie ma wyciszacza, ale to nie dosięgnie do tamtej doliny.
- Niczego nie dosięgnie - odparł jego towarzysz. - Ci Thassowie mają własne
zabezpieczenia&
Tłuścioch odął wargi.
- Jaka wiedza może się oprzeć zdalnemu podglądowi? - Złączył kciuk i palec
wskazujący i stuknął nimi w ciemny ekran.
- Chciałoby się rzec, skuteczna. - Komendant zaciągnął się głęboko i wydmuchnął
kłąb niebieskawego dymu. - Czy nie tak, ZMIERDZIELU? -Jego głos utracił swoje niskie,
spokojne brzmienie. Powiedział to takim tonem, jakby wydawał rozkaz, który ma zostać
natychmiast wykonany.
Faree z trudem się opanował. Bał się i nienawidził Russtifa, ale to było niczym w
porównaniu z emocjami, jakie wywoływał w nim ten człowiek. W jego słowach chłopiec czuł
grozbę, jakby w jego stronę strzelono batem, odrywając mu z policzka skrawek skóry.
- Nie wiem, co potrafią Thassowie - powiedział prawdę, ale bał się, że nie zostanie to
zaakceptowane.
- Ale podróżowałeś z nimi, dotarłeś do ich strzeżonej doliny. A oni nie zezwalają na to
nikomu, komu nie ufają. A może jesteś tak słabym i biednym przedstawicielem swojego
gatunku, że traktują cię, jakbyś był jednym z ich maleństw , które zbierają i z którymi
podróżują? Czym jesteś. Zmierdzielu, człowiekiem czy zwierzęciem? Może już narzucili ci
swoją wolę i naprawdę mógłbyś mieć pazury i kły. Ale ja w to nie wierzę& jeszcze nie.
Grubas jedną ręką odsunął na bok projektor i również spojrzał na Faree.
- Wyciągnij z niego prawdę - powiedział ponuro. - Sprawdz go!
Faree domyślił się, co to znaczy. W tym momencie zapragnął, by starczyło mu sił na
zachowanie spokoju, na to, by nie trząść się ze strachu i nie krzyczeć. Chcieli zastosować
jedną z tych maszyn do wymuszania prawdy, o których krążyło tak wiele opowieści. Pod jej
wpływem nic nie ukryje przed tymi dwoma. Wystarczy, że będą zadawać pytania, a maszyna
natychmiast wykryje każdą chęć zatajenia informacji.
- Bardzo dobrze. To przynajmniej będzie pouczające. Dlaczego Thassowie cię
akceptują. Zmierdzielu? Jesteś żałosnym przedstawicielem swojego gatunku. Ale może tym,
którzy są w bliskich stosunkach ze zwierzętami, nie przeszkadza twoja brzydota. Zobaczymy.
Przywódca skinął jedną ręką i nim Faree zdążył się poruszyć, strażnik obok niego
chwycił za koszulę na delikatnej skórze garbu i mimo wysiłków ukrycia bólu ze strony
chłopca wydobył z niego jęk. Popchnięto go w prawą stronę i wciśnięto w krzesło, które
przysunął inny strażnik.
Jeden z nich przytrzymywał głowę Faree, odchyloną do tym, a inny zakładał srebrną
przepaskę na jego czoło i gęstwę czarnych włosów. Od tej obręczy biegły druty w przestrzeń
ponad głową. Faree nie mógł odchylić głowy tak mocno, by ujrzeć, gdzie się one kończyły.
Teraz był więzniem mocy, której obawiał się coraz bardziej, gdyż jego bezbronność stała się
oczywista.
- Jak się nazywasz?
Pytania zadawał gruby mężczyzna.
- Faree.
- Faree? - Komendant lekko zmarszczył czoło, jakby próbował uchwycić jakiś
przebłysk pamięci.
- Czym jesteś?
- Garbusem - odpowiedział zgodnie z prawdą, próbując sprawdzić, czy może tak
ograniczać przekazywane im informacje.
- I czym jeszcze? - Komendant pochylił się i skierował swoją pałeczkę prosto w Faree,
tak jakby była laserem mającym zamienić go w dymiący popiół.
- Faree. - Trzymał się myśli, że jeśli będzie odpowiadał tylko na konkretne pytanie, to
nie będzie takim wielkim zdrajcą.
- Urodziłeś się na Obrzeżach?
- Nie wiem. - Nie kłamał, ale jednocześnie nie informował ich o niczym, czego sam by
nie wiedział.
- Każdy wie, gdzie się urodził, chyba że jest idiotą - stwierdził tłuścioch, parskając
przy tym śmiechem. - A my nie sądzimy, żebyś był idiotą.
- Dlaczego mówisz, że nie wiesz? - Komendant nie podzielał irytacji swojego
towarzysza, lecz był przez to bardziej niebezpieczny, co Faree zauważył już przy pierwszym
spotkaniu.
- Nie pamiętam.
- Byłeś wymazany? - Komendant nie patrzył już z taką uwagą na chłopca, lecz
spoglądał ponad jego głową na to coś, co określało jego słowa jako prawdę lub fałsz.
Wymazany& pamięć wymazana z jakichś przyczyn. Czyżby to była prawda, której
przez cały czas spędzony na Obrzeżach nie miał odwagi spojrzeć w oczy?
- Nie wiem.
- Jakie jest twoje pierwsze wspomnienie? - Głos przywódcy znowu był łagodny i
stanowczy.
Ponieważ Faree nie miał odwagi próbować jakichkolwiek sztuczek z ukrywaniem
prawdy, opowiedział o tym, co widział we śnie& o śmierci Lantiego i swojej ucieczce w
dżunglę Obrzeży.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]