[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Gangster długo rozważał pytanie. Znów zagrzechotał lód, a kelner przybliżył się
dyskretnie, aby sprawdzić, czy czegoś nie potrzebują. Znużony mężczyzna położył
towarzyszce dłoń na przedramieniu. Uraczyła go jadowitym spojrzeniem, po którym
cofnął rękę.
Połowę, połowę zysku odparł Richter powoli.
Kova nogą posunął ku niemu walizeczkę leżącą pod stołem.
Ze względu na okoliczności musiałem swoim znajomym
udzielić upustu, ale myślę, że i tak cena jest przyzwoita. Mój udział
mi wyliczysz.
Teraz nie spuszczali z niego oczu. Richter schylił się powoli, podniósł walizkę,
położył ją przed sobą na stoliku. Zanim ją otworzył, sprawdził, czy nikt nie poświęca
mu zbyt dużo uwagi.
Bez pośpiechu sięgnął do wnętrza. Kova nie widział, co tam robi; odgadywał, że
sprawdza losowe pliki banknotów.
Prawdziwe. To najlepsza wiadomość, jaką dostałem od czasu
nowiny o śmierci starego szefa policji.
Jerzyk zahuśtał się na krześle i rozłożył ręce w geście podziwu.
Zaskoczyłeś nas. Nie tylko ostry chłopak, ale i handlowiec. Takich ludzi jest
niewielu. Pokręcił znów głową z typowym dla niego szelmowskim uśmiechem.
Dalej chcę rozmawiać w cztery oczy rzekł spokojnie Kova.
Jestem wspólnikiem wyszczerzył zęby Jerzyk. Jedziemy z tym starym
brachem zawsze na tym samym wózku. On jest handlowiec wskazał na Richtera a
ja muskuł.
Kova wymownie popatrzył na mieszańca.
Spokój, Leuhek. Richter położył mu rękę na ramieniu, zanim tamten zdążył się
zerwać rozwścieczony. John cię nie zna, poczekaj na nas na zewnątrz.
Co jest najlepszym towarem handlowym? zapytał Kova, gdy zostali sami.
Modyfikowane piwo, kobiety, niektóre prochy& odpowiedział Richter. Ale w
tych dwóch ostatnich branżach nie działamy. Człowiek musi wtedy pracować z
ludzmi, z którymi niedobrze mieć cokolwiek wspólnego.
Z czego robi się modyfikowane piwo? Zanim zdążyli zareagować, Kova sam
odpowiedział: Z klapeanu, który jest właściwie mlekiem kokosowym ze specjalnego
gatunku palmy, jaka tu nie rośnie. A czysty klapean nadaje się do mnóstwa innych
rzeczy.
Tak, czarodzieje potrafią z nim wyczyniać cuda. Kalekę
uzdrowią, starca odmłodzą, sprawią, że kastrat znów ma chęć na kobiety
wyjaśnił Jerzyk, ale na przekór ironii w glosie oczy zaświeciły mu się
zainteresowaniem.
Dokładnie tak zgodził się Kova. Mam koordynaty. Czas i
miejsce, w którym biegły w fachu człowiek może otworzyć przejście
do świata pełnego palm kokosowych pożądanego przez wszystkich
rodzaju.
Richter w zamyśleniu popatrzył na Jerzyka, a potem powiedział:
A ty nie znasz odpowiednich ludzi, nie masz kontaktów
handlowych ani czarodzieja, który by cię tam przeniósł.
Dokładnie potwierdził Kova.
Po ulicy przechadzał się tam i z powrotem Leuhek. Nadal
wyglądał na rozezlonego.
To dobry strzelec, bardzo szybki, ale trochę popędliwy. Małe
chłopaki tak już mają skomentował Jerzyk badawcze spojrzenie
Kovaa.
Kova tylko skinął głową. To było ostrzeżenie i dobrze je zrozumiał.
Pół na pół zaproponował Richter ale będziesz osobiście uczestniczył w
akcjach. Nigdzie nie wyślę swoich ludzi, dopóki nie stwierdzę, że mają szansę na
powrót.
Warunek przyjmuję. Ale też mam jeden. Po pierwszej udanej akcji zorganizujecie
mi spotkanie z Armitusem. Mówią, że to najlepszy czarodziej, najlepszy otwieracz
okien.
Jest już stary. Stary i bogaty, nie pracuje rzekł szybko Richter.
Dyskusja między kobietą a jej towarzyszem dobiegła końca. On z tłumioną
wściekłością wstał i ruszył do wyjścia w pośpiechu, jaki rzadko widuje się w lokalach
o podobnym standardzie. Brązowowłosej wyraznie ulżyło. Skinęła na kelnera i
zamówiła margaritę.
Dobra, spotkanie z Armitusem możemy ci zorganizować rzekł
po krótkim namyśle Jerzyk. Nie ręczymy jednak za rezultat. Chcesz
wrócić do domu, co?
Kova przytaknął.
Koordynaty? Richter kontynuował rozmowy handlowe.
To moja tajemnica. Pokażę je dopiero facetowi, który przerzuci nas na drugą
stronę.
Prace przygotowawcze, głównie najęcie czarodzieja, będą kosztować niezłą
forsę. Richter wyjął z tabakiery jedno ze swych krótkich, mocnych cygar.
Czy wyglądam na gościa, który nie dotrzymuje słowa? zapytał Kova.
Nie, oczywiście, że nie zgodzili się obaj, Richter z Jerzykiem.
Więc ubiliśmy interes?
Wypijmy za to. Richter po raz pierwszy od początku
rozmowy dał wyraz zadowoleniu. To może z nas zrobić bogaczy.
Prawdziwych bogaczy, którzy mogą kupić wszystko, co zechcą.
Zapalił cygaro, otoczył go obłok niebieskiego dymu. Widać tutaj nie dotarła
jeszcze oświata zdrowotna trąbiąca o szkodliwości palenia. Nikt się nią nie
interesował i dlatego też nikt tu jej nie propagował,
przyszło Kovaowi do głowy.
Zastanawiam się tylko, co będę robił, gdy zostanę aż tak
obrzydliwie bogaty zamyślił się Richter poważnie.
Po przypieczętowaniu porozumienia toastem wstał.
Przypuszczam, że jeszcze chwilę tu zostaniesz rzekł cicho
Jerzyk i także wstał. Na kobietę przy stoliku obok nawet nie spojrzał.
Przypuszczasz prawidłowo zgodził się Kova.
Jerzyk nałożył kapelusz i raptem przestał wyglądać jak żołnierz
jednostek specjalnych wepchnięty w nazbyt wytworne ubranie, ale jak miejski
elegant, prawie fircyk. Kova poczekał, aż jego towarzysze wyjdą, wstał i podszedł do
stolika obok.
Brązowowłosa rzuciła mu pytające spojrzenie.
Pani wybaczy, że przeszkadzam, ale zauważyłem, że pani
towarzysz odszedł bardzo pospiesznie. Czy mogę pani w czymś
pomóc?
W ciemnobrązowych oczach błysnęło rozbawienie. Wokół nieznajomej unosił się
zapach dzikiej róży z dodatkiem cytrusa i jeszcze czegoś, czego nie zdołał
rozpoznać.
Jakiego rodzaju pomoc mi pan oferuje? zapytała.
Przypuśćmy, że niechętnie pije pani sama. Albo brakuje pani drobnych na
rachunek, który nie został uregulowany.
Jest pan ostrożny oceniła go.
A także szarmancki.
I zbyt pewny siebie.
Zapewne, ale tacy już są prawdziwi mężczyzni odpowiedział
spokojnie.
Podobało mu się, że bawiła ją ta gra i chętnie brała w niej udział. Zaśmiała się,
przysuwając do siebie torebkę.
Napiłabym się czegoś dobrego, ale tutaj nie mam na to
większej ochoty.
Kova z rulonu w kieszeni wyciągnął jeden banknot i położył go na tacce pod
serwetką.
Nachyliła się ku niej, z bliska poczuł perfumy zmieszane z jej własnym zapachem.
Odetchnął głęboko i bezgłośnie wypuścił powietrze przez zęby.
O czym pan myśli? zapytała, gdy usiłował złapać taksówkę.
O tym, jak by to było kochać się z panią.
Mówiłam, że jest pan zbyt pewny siebie. Zatrzymała się przed nimi błyszcząca
tatra 913 z tabliczką taxi.
Kova otworzył drzwiczki i przytrzymał je kobiecie.
Jakąś wadę muszę mieć, przyznaję. Może i dwie dodał,
obchodząc samochód.
Wielki biznes
Namawianie, jak Jerzyk nazwał negocjacje handlowe z czarodziejem, miało się
odbyć podczas wieczorku koktajlowego na tarasie hotelu usytuowanego przy
deptaku w centrum. Richter nie czekał na ich wynik i już gromadził podstawowe
elementy, które według dołączonych do koordynat instrukcji miały
być potrzebne do otwarcia okna.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]