ebook - do ÂściÂągnięcia - download - pdf - pobieranie

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

chorobę, toteż Ella wiedziała, że przysparza ona wielkich cierpień.
- Och, biedactwo! - zawołała ze współczuciem. - Kto w takim razie
nakrył do stołu?
Zoltan wydawał się zdziwiony.
- Frida. Wiesz coś o reumatyzmie?
- Niektóre z moich podopiecznych bardzo cierpią z tego powodu -
wyjaśniła.
- Twoich podopiecznych?
- Czasami je odwiedzam, robię herbatę... Szkoda, że nie powiedziałeś mi
wcześniej, mogłam przecież...
- Szkoda, że czego ci nie powiedziałem?
- Przecież mogłam nakryć do stołu. Mogłam...
- Frida by na to nie pozwoliła - przerwał jej Zoltan.
- Jest bardzo dumna i upiera się, że wykona wszystkie swoje obowiązki.
- Ale przecież nie możemy się na to zgodzić! - zaprotestowała Ella
żywiołowo.
- To prawda - przyznał Zoltan z niezwykłym u niego, ciepłym
uśmiechem. - Dlatego właśnie postanowiłem zrobić sobie dzisiaj wolne i
wybrać się z tobą na zwiedzanie miasta, oczywiście jeśli nie masz nic prze-
ciwko temu.
- Tak... Nie... Ale... - wyjąkała Ella. Zupełnie nie wiedziała, co na to
powiedzieć. - Nie musisz mnie oprowadzać. Sama potrafię...
- Jestem pewien, że potrafisz - przerwał jej stanowczo, choć uprzejmie -
ale mimo że poleciłem Fridzie, żeby dzisiaj odpoczywała, to obawiam się,
że jeśli zostanę w domu, będzie się czuła zobowiązana mnie nakarmić. -
Znów obdarzył Ellę uśmiechem. - Czy chcesz pozwolić, żebym błąkał się
po Budapeszcie samotnie?
Ella była pewna, że wiele drzwi w tym mieście stoi przed nim otworem,
ale jego uśmiech miał nieodparty urok. Kąciki jej ust zadrgały i po chwili
roześmiała się głośno. Zoltan przez chwilę patrzył na nią z wyrazną
przyjemnością, a gdy śmiech Elli ucichł, zapytał:
- Czy to znaczy, że masz ochotę na moje towarzystwo?
- Będę zachwycona - rzekła i naraz poczuła euforię. Sięgnęła po grzankę,
odwinęła ją z serwetki i zaczęła jeść. Przyszło jej do głowy, że Zoltan
potrafił ją poruszyć bardziej niż wino.
Nie zapomniała jednak o gospodyni. Wiedziała, gdzie jej szukać. Jeśli
Frida była choć trochę podobna do Gwennie, to bez względu na stan
zdrowia na pewno można ją było znalezć w kuchni.
Wyszli razem z jadalni i Ella skierowała się w prawo.
- Jeśli chcesz pójść do swojego pokoju po kurtkę, to pomyliłaś kierunki -
zauważył Zoltan.
- Zaraz tam pójdę - odparła, skręcając do kuchni.
Zoltan jednak poszedł za nią. Przestał się już uśmiechać, ale uprzejmie
otworzył jej drzwi i przepuścił pierwszą przez próg. Najwyrazniej nie miał
nic przeciwko temu, by swobodnie poruszała się po całym domu.
- Jó reggelt, Frida - pozdrowiła Ella gospodynię siedzącą przy stole
kuchennym. Przed nią leżało coś, co sprawiało wrażenie książki
kucharskiej. - Nie wstawaj! - dodała szybko, widząc, że Frida zaczyna się
podnosić. Zoltan szybko przetłumaczył jej słowa na węgierski.
- Jó reggelt - odpowiedziała Frida, z ulgą opadając na krzesło.
Ella przyjrzała się książce kucharskiej.
- Nie możemy pozwolić, żeby Frida dzisiaj gotowała - rzekła. Wiedziała,
że jeśli chodziło o Gwennie, podobne sytuacje wymagały najwyższej
dyplomacji. -Może mógłbyś jej powiedzieć, że mam ochotę przygotować
dzisiaj kolację i że chciałabym zaprosić ją i Oszvalda, żeby spróbowali
angielskiej kuchni?
- Umiesz gotować? - zapytał Zoltan z niedowierzaniem.
- Chyba każdy umie! - zdziwiła się.
- I naprawdę potrafisz przyrządzić kolację dla czterech osób?
- Jedyne ryzyko to takie, że zrujnuję twoją wizję leniwej i rozpieszczonej
panienki - zaśmiała się. Zoltan przez chwilę mówił do gospodyni coś po
węgiersku, Ella zaś poczuła przyjemny zawrót głowy na myśl, że będzie
mogła swobodnie pobuszować po kuchni Fridy.
Od tej chwili dzień nabrał magicznego uroku. Zoltan był czarującym
przewodnikiem. Zdecydowali się nie zabierać samochodu. Najpierw
pojechali taksówką na plac Adama Clarka i przyłączyli się do grupki osób
oczekujących na sikló, wąskotorową kolejkę. Zoltan opowiadał jej o
pobliskim moście łańcuchowym - jednym z pół tuzina mostów
przecinających Dunaj. Był to pierwszy budapeszteński most zbudowany z
kamienia. Zaprojektował go Anglik o nazwisku William Tierney Clark, a
budowę nadzorował szkocki inżynier Adam Clark. Jego nazwiskiem
nazwano plac, a ponieważ w języku węgierskim nazwisko zawsze
występowało przed imieniem, plac znany był jako Clark Adam ter.
Jazda kolejką nie trwała długo i wkrótce potem Ella szła u boku Zoltana
przez plac Zwiętego Jerzego, a potem po brukowanych uliczkach. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • bajkomoda.xlx.pl
  • Cytat

    Ad hunc locum - do tego miejsca.

    Meta