ebook - do ÂściÂągnięcia - download - pdf - pobieranie

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

drogi, musieli spuszczać się w dół, chwytając się korzeni i zjeżdżając na łeb, na
szyję. Zatrzymali się na samym dnie, 'w łożysiku strumienia, w gęsto porośniętym
jarze o stromych ścianach. Od razu skierowali się do strumienia, żeby się napić.
Irena wdrapała się ponownie po mulistym brzegu n'a kawałek wolnej przestrzeni,
która pozostała po upadku wielkiego drzewa.
U  Miejsce początku igi
Sfcała rozmyślając. Strumień wielkością przypominał Trzecią Rze-^ę. Jeżeli to jest
Trzecia Rzeka, to wystarczy się jej trzymać, żeby przeciąć południową drogę& Ale to
'nie była Trzecia Rzeka. Był to ciągle ten sam strumień, wzdłuż którego szli całą
drogę od zródła, od potoczku wśród paproci poniżej Jaskini smoka. Spływał z góry
na wschód albo na południowy wschód od Jaru. Trzecia Rzeka płynęła na zachód,
omijając górę. To musi być dopływ, który gdzieś wpada do Trzeciej Rzeki. Płynął w
'lewo, a Trzecia Rzeka powinna płynąć w prawo, patrząc z tej strony, o ile jest to
kierunek południowy.
Stała usiłując rozgryzć problem, w jaki sposób te strumienie mogą płynąć w
przeciwnych kierunkach i w którą stronę świata jest teraz zwrócona. Jakaś gula
wyrosła jej w gardle. Kompasowe określenia: "północ, zachód, wschód, południe"
były słowami pozbawionymi znaczenia. Południe mogło być wszędzie, podobnie jak
północ.
Podszedł do niej Hugh.
 Masz ochotę na postój?  zapytał. Położył rękę na jej ramieniu. Uchyliła się (przed
jego dotknięciem.
Odsunął się natychmiast i przeszedł na drugą stronę polanki. Usiadł oparty plecami
o potężny pień zwalonego drzewa,i zamknął oczy.
Kiedy zbliżyła się, by usiąść koło niego, zapytał:
 Może należałoby coś zjeść?
Rozwiązała tobołek i wyłożyła cały prowiant, jaki im pozostał. Było go więcej, niż
myślała, na pewno dosyć, by przetrzymać jeszcze jeden dzień. Odważyła się wyznać:
 Nie wiem, gdzie jesteśmy.
 Cały czas nie wiemy, prawda?  odparł 'beznamiętnie. Z widocznym wysiłkiem
poruszył się, otworzył oczy, zaczął zadawać pytania, wysuwać propozycje.
Rozważali, czy iść dalej wzdłuż strumienia, tak jak dotychczas, 'bo w końcu musi się
łączyć z jakąś większą rzeką.
 Jeżeli płynie w mną stronę, dojdziemy do morza  próbował zażartować, ale głos
mu zamarł przy ostatnim słowie.
 Można by też skręcić tutaj w lewo  podsunęła Irena wal162
cząc z długim paskiem suszonej baraniny i 'czując, jak jedzenie przywraca jej siły 
bo ciągle mi się zdaje, że powinniśmy iść bardziej n'a wschód. Jak długo
pozostajemy na tej górze, nie zgujbimy się tak zupełnie,
 Ale nie zbliżamy się do bramy.
 Tak. Góra jest dla nas Jedynym punktem orientacyjnym. Straciliśmy wyczucie,
gdzie jest przejście.
 Wiem. Tu jest wszędzie jednakowo. Jak wtedy, gdy mimą-łem bramę. Wiesz& bo je
się, ze to się stało znowu. Ze bramy już nie ma. %7łe nie ma czego szukać.
 Mnie się to nigdy nie zdarzyło  powiedziała z nutą buntu.  I nie zdarzy się. Nie
miam zamiaru tu zostać.
Przesuwał jodłowe igły układając wzorki na ziemi koło zwalonego drzewa.
 To dla ciebie  (powiedziała starając się nie patrzeć ma jego porcję.
 Nie jestem właściwie głodny. Po pewnym czasie odezwała się:
 Ale to nie dlatego, że zostawiasz dla minie, żadne takie podchody, prawda?
 Nie  odrzekł iszczenze, zaskoczony pytaniem, i uśmiechnął się podnosząc na mą
wzrok.  Po prostu nie chce mi się jeść. Inaczej nie miałabyś szans.
 Ale nie możesz pościć przy takich długich marszach.
 ^togę. Czerpiąc z pokładów tłuszczu jak wielbłąd. Zmarszczyła brwi. Chciała
przysunąć się do 'niego bliżej, dotknąć go, jego szorstkich włosów i zmęczonych
kłujących policzk-ów, jego ręki, wielkiej, potężnej, a przy tiym dziecięcej, ale na
przeszkodzie stanął jej niedawny odruch, gdy umknęła przed jego dotknięciem.
Chciała zaprotestować przeciw jego samooczemianiu, ale nie wiedziała, co
powiedzieć.
Zamknął oczy, czy może zamknęły mu się same, odchylił się w tył n'a zwalone
drzewo. Nie otworzyła ust, spętana własną nieśmiałością i pogłębiającym się
zniechęceniem. Kiedy znów na niego zerknęła, spał już z twarzą rozluznioną, z ręką
bezwładnie spoczywającą na udzie.
u* 163
Powinni iść dalej. Muszą iść dalej. Nie mogą usiąść tu i zasnąć, bo nigdy nie dotrą
do celu.
 Hugih!  zawołała. Nie usłyszał. Potem JCJ niepokój stopniał w pełnej lęku
namiętnej czułości, która z tego lęku wyrosła. Podeszła do Hugha i popchnęła go
łagodnie, żeby się położył. Obudziło go to.
 Prześpij się  powiedziała. Posłuchał. Siedziała przy nim przez chwilę i wsłuchiwała
się w szmer pobliskiego strumyka, na k,tóry przedtem nie zwróciła uwagi. Płynął
tutaj spokojnie przemykając po piasku i mule z cichym mruczeniem. Zaczęło do niej
docierać, że jest zmęczona. Wyciągnęła 'czerwony płaszcz i nakryła ich oboje jak
kocem, przytuliła się do Hugha i zasnęła.
Obudzili się zesztywniali, niemrawi, osipali. Irena zsunęła się ze skarpy, żeby się [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • bajkomoda.xlx.pl
  • Cytat

    Ad hunc locum - do tego miejsca.

    Meta