ebook - do ÂściÂągnięcia - download - pdf - pobieranie

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Widzę, że starasz się być wobec niego surowy, ale
nie bardzo ci to wychodzi - odparÅ‚a Kate z porozumie­
wawczym uÅ›miechem. ZapomniaÅ‚a o niedawnym skrÄ™po­
waniu.
- Muszę przyznać, że całkiem mnie zawojował. Rzecz
jasna, zmieniam zdanie, ilekroć znajdujÄ™ na dywanie mo­
krÄ… plamÄ™.
- A to pech! Bardzo mi przykro! Twój dom jest tak
pięknie urządzony. Od jutra zaczynam uczyć Księciunia,
że siusiamy tylko na dworze. Słyszałeś, potworku? -
mruknęła czule do szczeniaka.
- Sam powinienem się tym zająć, ale nie mam pojęcia,
od czego zacząć. Nie miałem nigdy psa.
- NaprawdÄ™? SÄ…dziÅ‚am, że każdy w dzieciÅ„stwie ho­
dował jakieś zwierzę.
110 WYJDy ZA MNIE, KATE
- Kiedy budzę się rano, a ten łobuz śpi rozwalony na
poduszce i Å‚apÄ… zatyka mi nos, zastanawiam siÄ™, po co nasi
przodkowie udomowili dzikie stworzenia - marudził Har-
dison.
- Zpisz z nim? - zapytaÅ‚a Kate z niewinnÄ… minkÄ…. Na­
dal głaskała Księciunia.
- A co mam robić? Gdy go zostawiam samego, skamle
tak głośno, że nie mogę zasnąć.
- Wygląda na to, że rozpieszczasz go bardziej niż ja.
- Może we dwoje zdoÅ‚amy czegoÅ› nauczyć tego hunc­
wota. Odrobina tresury mu nie zaszkodzi - stwierdził
z nadzieją Will. Skinęła tylko głową. Znów miała się
na baczności. Im mniej ją łączy z Hardisonem, tym
lepiej. I tak pokusa, by się do niego zbliżyć, była zbyt
silna.
- Muszę zadzwonić do Maggie. Robi się pózno. Moja
siostra chodzi spać o dziesiątej. Powinnam ją zawiadomić,
że już nie mieszkam przy jadłodajni. Będzie się martwiła,
jeśli zadzwoni i mnie tam nie zastanie.
- To zrozumiałe. Pokażę ci pokój i zapiszę na kartce
numer telefonu. BÄ™dziesz mogÅ‚a podać go siostrze. Wkrót­
ce zaprosimy Maggie i Susan na kolacjÄ™, żeby siÄ™ zorien­
towały w twojej nowej sytuacji. Czuj się tu, jak u siebie
w domu.
Kate była coraz bardziej zakłopotana. Will poprowadził
jÄ… szerokimi schodami na pierwsze piÄ™tro i otworzyÅ‚ dru­
gie drzwi po prawej strome. Weszli do obszernego pokoju,
w którym dominowaÅ‚y dwa kolory: brzoskwiniowy i bÅ‚Ä™­
kitny.
- Jak tu ładnie! - Naprawdę była zachwycona, ale za-
WYJDy ZA MNIE, KATE
111
raz posmutniała na wspomnienie zapuszczonego pokoiku
na zapleczu jadłodajni, który do tej pory uważała za swój
dom.
Will z niepokojem spojrzał jej w oczy.
- Coś ci się tu nie podoba? Chcesz zmienić wystrój,
przemalować ściany? Jakie barwy wolisz?
- Will, przecież nie bÄ™dÄ™ dÅ‚ugo tutaj mieszkać. - Gor­
liwość narzeczonego trochę ją przestraszyła. - Pokój jest
uroczy.
- Obok znajduje się łazienka - dodał, wskazując drzwi
w rogu, obok spowitego drapowaną zasłoną okna.
- Cóż za wygoda!
- Powiem Betty, żeby sprawdziła, czy masz wszystko,
co potrzebne.
- Nie zaprzątaj sobie tym głowy. Wszystko będzie
dobrze.
- Tu jest numer telefonu, pod który można dzwonić.
- Will podszedł do nocnego stolika i zapisał w notesie
kilka cyfr. Daj go Maggie. - RuszyÅ‚ ku drzwiom. - Przy­
niosÄ™ twoje rzeczy.
- Dzięki  odparła z roztargnieniem Kate.
Musiała się psychicznie przygotować do rozmowy
z siostrą. Stała nieruchomo, aż Hardison zamknął za sobą
drzwi. Dopiero wówczas z ociÄ…ganiem podniosÅ‚a sÅ‚ucha­
wkę i wystukała numer.
- Cześć. Już się położyłaś?
- Nie, ale szykujÄ™ siÄ™ do snu. Przecież dochodzi dzie­
siąta. - Kate uśmiechnęła się i pokręciła głową. Kochana
Maggie! Nigdy siÄ™ nie zmieni! Po chwili usÅ‚yszaÅ‚a w sÅ‚u­
chawce odrobinę karcący głos siostry: - Przez cały wie-
112 WYJDy ZA MNIE, KATE
czór próbowaÅ‚am siÄ™ do ciebie dodzwonić. Gdzie ciÄ™ po­
niosło?
- Byłam umówiona.
- Z kim?
- Maggie, skontaktowałam się, bo mam dla ciebie
ważną wiadomość, a ty wyjeżdżasz z pretensjami. Zapisz
mój nowy numer telefonu, bo w ogóle nie będziesz się
mogła do mnie dodzwonić.
W słuchawce zapadła cisza.
- O co ci chodzi? - zapytaÅ‚a nieufnie Maggie. - SÄ…­
dziłam, że jesteś w jadłodajni.
- Nie.
- Mam tu dla ciebie pokój, siostrzyczko. Nie powinnaś
trwonić pieniędzy na hotel.
Kate westchnęła. Ta rozmowa była trudniejsza, niż
można by przypuszczać.
- Nie mieszkam w hotelu, Maggie.
- A gdzie?
- U mojego... narzeczonego.
ROZDZIAA DZIESITY
- Williamie, nie zorganizujÄ™ wesela!
Hardison skrzywił się, rozpoznając w słuchawce głos
matki. Zadzwoniła w trakcie ważnego spotkania. Nie miał
teraz czasu na prywatne rozmowy z Miriam.
- Nie zamierzam ponownie się z tobą sprzeczać na ten
temat - rzucił ostro. - Podjąłem decyzję i nie zmienię jej
pod żadnym pozorem.
- Synu, nie rozumiesz. Nadal nie popieram tego wy­ [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • bajkomoda.xlx.pl
  • Cytat

    Ad hunc locum - do tego miejsca.

    Meta