[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ogrodniczymi dla Rity. Jej syn przyjdzie odebrać je popołudniu.
Emma wrzucała do swojej weekendowej torby książki,
przekazując jej ostatnie wskazówki. Weronika podeszła do
szuflady i wyjęła podpisaną kopertę, by mieć ją gotową pod ladą,
kiedy syn Rity zajrzy do księgarni.
Wiedziała, że to on, nim odwróciła twarz i zobaczyła go za
szybą sklepowego okna. Jego sylwetka, którą uchwyciła najpierw
jedynie kątem oka, nieruchoma i zastygła, zdawała się być
cieniem, który nagle na nią spadł. W tym krótkim momencie
zbiegły się wszystkie jej oczekiwania, lęki i tęsknoty. Patrzył
wprost na nią i mimo odległości i szyby, która ich dzieliła,
Weronika miała wrażenie, że słyszy jego oddech, że czuje go
niemalże na swojej skórze. Utkwiła w nim oczy i nie potrafiła
poruszyć się nawet o milimetr, sparaliżowana i otumaniona
emocjami. Nić, która ciągnęła ją ku niemu, zdawała się być teraz
sznurem, który oplatał jej szyję, zaciskając się na niej i odcinając
dopływ tlenu. Oddech uwiązł w jej gardle, serce zwolniło rytm. Jej
oczy widziały jedynie jego postać, jak gdyby na wszystko inne
opadła gęsta mgła. Nie miała wątpliwości, że to on, choć wyglądał
tak inaczej. Zastanawiała się, czy zapamiętała go innym niż był w
rzeczywistości, czy zmienił się w ciągu tych miesięcy, czy
wydawał się jej innym tylko dlatego, że stali w miejscu
publicznym, w świetle dnia, jak zwykli ludzie, których nic nie
łączyło.
Zauważyła, że odrosły mu włosy, nadal krótkie i w lekkim
nieładzie nadawały jednak rysom jego twarzy odrobinę miękkości.
Ubrany był w zwykły T-shirt, choć zapamiętała go w koszuli i
marynarce. Wyglądał młodziej i smuklej, niż w jej wspomnieniach,
choć nadal widać było twarde mięśnie jego ramion opięte
materiałem podkoszulka. Jego twarz zdawała się szczuplejsza niż
kiedyś, bruzda między brwiami wyraźniejsza, a oczy jeszcze
głębsze. Patrzyli na siebie. Pragnęła odczytać emocje z jego
twarzy, ale jej własne przejęły nad nią panowanie i jedna myśl jak
gong ogłuszyła ją. Znalazł ją.
XIII
Nie była w stanie zasnąć. Przekręcała się z boku na bok,
obracała poduszkę na drugą stronę, odkrywała ramiona, po czym
znów je zakrywała. Wpatrywała się w łapacz snów wiszący pod
sufitem nad jej łóżkiem. Próbowała zamykać powieki i skupiać się
jedynie na własnym oddechu, ale czuła pod skórą mrowienie
adrenaliny. Co jakiś czas nieruchomiała, nasłuchując dźwięków
przejeżdżających aut i wpatrywała się w smugę światła, która
przesuwała się szybko po zasłonach. Sen nie nadchodził, choć
czuła się znużona. Przed oczyma nadal widziała wyraźnie baczne
spojrzenie jego oczu. Jego obecność tutaj wydawała się prawie
nierealna. Gdy odwrócił się i odszedł, jak gdyby był
przypadkowym przechodniem przyglądającym się książkom w
sklepowym oknie, Weronika musiała przekonać samą siebie, że to,
co zobaczyła za szybą, nie było iluzją. Widziała go jednak na
pewno. Wiele wysiłku i emocjonalnej samokontroli kosztowało ją
drobne kłamstwo, które musiała wymyślić na poczekaniu, gdy
Emma podniosła wzrok znad torby podróżnej, pytając dlaczego
wygląda jakby zobaczyła ducha. A on po prostu odszedł,
zostawiając ją dygoczącą ze strachu i szoku. Parę szklanek wody
później, gdy Emma wybiegła z księgarni w pośpiechu, Weronika
odzyskała zdolność jasnego myślenia i próbowała analizować
sytuację, odpowiedzieć sobie na pytanie, czy był tu tylko, by
[ Pobierz całość w formacie PDF ]