[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ry traktował wszystkich, których uważał za gorzej urodzonych czy mniej rozgar-
niętych niż on sam. Zaprzyjaznił się z minstrelem Daeronem42, jako że również
biegły był w pieśni i nie przepadał nijak za pobratymcami Berena Erchamiona.
Czy to nie dziwne mawiał że wpuszcza się tu przedstawicieli tej nie-
szczęsnej rasy? Czy i bez nich nie dość nieszczęść w Doriacie?
Spoglądał więc krzywo i na Turina, i na jego dzieła, obgadując młodzieńca przy
byle okazji. Fałszywy jednak i nieszczery, skrywał złośliwe zapędy i ilekroć zda-
rzyło mu się spotkać Turina, pogwarzał z nim wesoło, chwaląc głośno każdy po-
mysł, aż wreszcie syn Hurina dość miał jego towarzystwa. Długo znosił to wszyst-
ko w milczeniu, adwersarz jego bowiem cieszył się sporym szacunkiem jako do-
radca Króla, ale Searos nawet to milczenie gotów był uznać za obrazę.
W siedemnastej wiośnie życia Turina żal znów powrócił, przestały bowiem do-
chodzić go wieści z domu. Cień Morgotha rósł z roku na rok, aż mrok otulił całe
Hithlum. Bez wątpienia Morgoth wiedział niejedno o poczynaniach krewnych
Hurina, mimo to chwilowo ich nie niepokoił, czekając aż los się dopełni. Ostatecz-
nie jednak, w pogoni za własnymi celami, przyjrzał się baczniej Górom Mglistym.
Odciął wszelkie szlaki, toteż nikt nie mógł wydostać się z Hithlumu ni tam prze-
mknąć, nie ryzykując życie. Orkowie zaś nawiedzili tłumnie zródła Narogu i Te-
iglinu, docierając aż do górnego biegu Sirionu. Toteż gdy pewnego razu wysłan-
42
W jednej z wersji tego fragmentu opowieści Searos miał być krewniakiem Daerona, w innej jeszcze
- jego bratem. Opublikowany wariant jest zapewne najpózniejszym.
74
nicy àingola nie powrócili, Król zaniechaÅ‚ wysyÅ‚ania nastÄ™pnych. Nigdy zresztÄ…
nie patrzył przychylnie na oddalanie się swoich poddanych poza strzeżone grani-
ce i sam fakt wysyłania przez lata posłańców w niebezpieczną drogę do Morwe-
ny w Dorlominie był z jego strony wyrazem dobrej woli i wielkiej sympatii dla ro-
dziny Hurina.
Serce Turina stwardniało wówczas, nie wiedział bowiem, jakie to nowe zło czai
się za progiem, obawiał się też nieustannie o los matki i siostry. Przez całe dni sie-
dział milczący i dumał o upadku rodu Hadora i Ludziach z Północy. Nareszcie
wstaÅ‚ i poszukaÅ‚ àingola, którego znalazÅ‚ spoczywajÄ…cego wraz z MelianÄ… pod
Hirilornem, wielkim bukiem Menegrothu.
àingol spojrzaÅ‚ na mÅ‚odzieÅ„ca zdumiony, stanÄ…Å‚ bowiem przed nim nie syn
przybrany, ale obcy człowiek. Wysoki, ciemnowłosy, z zapadniętymi oczami w bla-
dym obliczu. Gdy Turin poprosiÅ‚ àingola o kolczugÄ™, miecz, tarczÄ™ i przypomniaÅ‚
o swych prawach do Smoczego Hełmu, Król dał mu to wszystko ze słowami:
Znajdę ci miejsce pomiędzy moimi rycerzami, gdyż miecz będzie twoją bro-
nią. Jeśli pragniesz, możesz wraz z nimi zacząć wprawiać się w wojennym rzemio-
śle na pograniczu.
Serce gna mnie poza granice Doriathu odparł Turin. Miast tkwić tutaj,
wolałbym raczej uderzyć na Nieprzyjaciela.
JeÅ›li tak, to przyjdzie ci wyruszyć w pojedynkÄ™ stwierdziÅ‚ àingol.
O udziale mego ludu w wojnie z Angbadem sam zadecydujÄ™, gdy rozum mi to
podpowie, a póki co żaden oddział Doriathu nie wyjdzie poza obszar królestwa
i nie potrafię przewidzieć chwili, kiedy to nastąpi.
Ty jednak wolny jesteś. Możesz ruszać wedle swej woli, synu Morweny
powiedziała Meliana. Obręcz Meliany nie zatrzyma nikogo, kto przekroczył
jÄ… za naszym przyzwoleniem.
Chyba że mÄ…dra rada ciÄ™ powstrzyma dodaÅ‚ àingol.
Jaka to rada, panie? spytał Turin.
Z pozoru jesteś już mężczyzną, ale daleko ci jeszcze do pełni męskości. Z cza-
sem może upodobnisz się do swych przodków, ale istnieje mała szansa, by jeden
człowiek zdziałał więcej przeciwko Czarnemu Władcy niż królowie elfów w swej
fortecy, przynajmniej jak długo dane będzie jej trwać.
Beren, mój krewniak, uczynił więcej.
Beren i Luthien powiedziała Meliana. Zbyt śmiałe to słowa wobec ojca
Luthieny. Nie wydaje mi się, by aż takie przeznaczenie było ci pisane, Turinie, synu
Morweny, chociaż los twój splata się z losem elfów na dobre i na złe. Bacz na swe
czyny, bo inaczej to drugie przeważy. Umilkła na chwilę, aż znów się odezwała.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]