[ Pobierz całość w formacie PDF ]
czym powinnam wiedzieć? Czy miała na przykład jakieś kłopoty, dziwne towarzystwo?
Tego nie przewidziałam. %7łe po którymś pytaniu Anki będę musiała opowiedzieć o
sprawach, które już na zawsze pogrzebały w głębokim dole cząstkę mnie. I cząstkę mojej
córki. I wcale nie mam ochoty dokonywać ekshumacji tych cząstek.
Nie wiem, czy to ważne& ociągam się z odpowiedzią.
Skoro się wahasz, to znaczy, że bardzo ważne mówi Anka, patrząc na mnie
wzrokiem, który zapewnia: nie odpuszczę.
Laura& Laura była narkomanką.
Zapada cisza. Długopis Anki zawisa nieruchomo w powietrzu. Ta informacja
musiała na niej zrobić wrażenie, bo siedzi jak sparaliżowana. Nie wie, co powiedzieć.
Domyślam się, że nie znasz jej towarzystwa z tamtych lat odzywa się
wreszcie.
Nie bardzo. Przelotnie kilka osób. Na przykład jednego chłopaka, z którym ją
kilka razy widziałam, ale on już nie żyje.
Jak z tego wyszła?
Nie wiem, czy zdołam ci o tym dzisiaj opowiedzieć, bo to długa historia.
Spróbuj.
Wobec tego pozwól, że napiję się wina. Masz ochotę?
Mam, ale przyjechałam samochodem, więc nie mogę. Ale ty się napij.
Kiedy Laura była w trzeciej klasie liceum, nasze małżeństwo przeszło w
drastyczne stadium totalnej demolki. Nikt sobie z tym nie radził: ani my, ani tym bardziej
nasze dzieci. Może Laura dałaby radę, gdyby miała coś, czego mogłaby się uchwycić.
Nie wiem: jakąś pasję, fajnego chłopaka albo mądrą przyjaciółkę, albo gdyby chociaż
lubiła szkołę. Ale ona była zwykłą nastolatką. Bardzo emocjonalną i bez dystansu wobec
siebie i świata. I bezbronną. Podejrzewam, że zaczęła brać, żeby uciec od tego i może
zwrócić na siebie uwagę. Ale my byliśmy zajęci własną draką. Nie zauważyłam tego.
Widziałam, że coś jest nie tak, ale, uwierz mi, na początku trudno zorientować się, o co
chodzi. A poza tym& Poza tym chyba jest tak, że wtedy włącza się jakiś mechanizm
samooszukiwania się. A ja akurat rozsypywałam się po wielu latach żołnierskiej
dyscypliny i lepienia naszego życia, tak że nadawałam się jedynie do wariatkowa. Kiedy
sobie uświadomiłam, co się dzieje, nie zwlekałam już ani chwili. Znaczy się z decyzją o
rozstaniu z Marcelem. A on, też nie zwlekając, z dnia na dzień się wyprowadził. Jakby
tylko na to czekał. Jak chcesz powiedział. Już mnie nie ma . Wiedział, co robi: jego
znajomi mu współczuli i mieli mi za złe, że biedaka pozbawiłam domu. Od tej pory
wpadał tylko, żeby zabrać swoje rzeczy. Ale kiedy mówiłam mu o Laurze, nie chciał
słuchać. Gotów był wyłożyć kasę na jej leczenie, żeby go tylko zostawić w spokoju.
Laura coraz rzadziej nocowała w domu. Szukałam jej. Chodziłam albo jezdziłam po
mieście w nadziei, że ją gdzieś zobaczę. Wypytywałam koleżanki, ale one już dawno
straciły z nią kontakt. Czasem się pojawiała, wychudzona, ze spuchniętą twarzą, z lękiem
w oczach& Słuchaj, nie mogę dalej o tym opowiadać. Myślałam, że to już nieważne, ale
nie. Nigdy o tym nie mówię. Nie rozmawiam o tym nawet z Jolką i Weroniką, chociaż to
przyjaciółki.
Jestem bliska łez. Anka podaje mi chusteczkę, którą przyjmuję z wdzięcznością, i
czeka, aż się uspokoję. Nie pogania mnie, chociaż dochodzi dziesiąta. W końcu, widząc,
że się całkiem rozkleiłam, proponuje:
Wobec tego napisz mi o tym i wyślij mejlem. Od jutra zaczynam działać i będę
miała jeszcze wiele pytań.
Kładzie na stole całą paczkę chusteczek i wkłada do torby notatnik. Myszkę
jedynie ogląda, komentując, że pochodzi ze sklepu zoologicznego.
Przypomnij mi, kiedy ją znalazłaś?
W niedzielę po parapetówie. Rozmawiałyśmy o tym z Jolką, bo przeraziła nas
myśl, że ktoś wśród nas jest ubekiem&
Jakim ubekiem? Przecież to stare dzieje.
No, nie tak dosłownie. Przeraziło nas, że to może być ktoś z przyjaciół. Ale ja tę
mysz mogłam mieć w łóżku już wcześniej, na przykład od dnia, kiedy dostałam róże.
Czyli od&
Mam to zapisane. I już naprawdę na koniec: czy w razie czego zrobisz listę
uczestników swoich szkoleń z ostatniego półrocza?
Nie, to byłoby kilkaset osób.
A listę uczestników, których zle wspominasz?
Nie wiem, w każdym razie spróbuję.
I zrób też listę współpracowników. Jutro napiszę ci, jakie przewiduję koszty.
Oczywiście na początek.
Dzięki. Jedz ostrożnie, podobno jest ślisko.
Ta rozmowa rozłożyła mnie na łopatki, nie sądziłam, że nawet po tylu latach nie
potrafię spokojnie mówić o Laurze. A pewnie czeka mnie jeszcze, też niełatwa, opowieść
o Kacprze, który pewnego dnia spakował się w jedną torbę i znikł bez pożegnania,
zostawiając jedynie kartkę z informacją, że wyjeżdża za granicę. Odezwał się dopiero po
kilku tygodniach, z Berlina. I nie był to miły list. Przeciwnie: pełen żalu i oskarżeń. Co
miałam mu odpowiedzieć? Napisałam: Mam nadzieję, że kiedyś mi wybaczysz i że nie
pozwolisz na to, aby głupi rodzice zmarnowali Ci życie. Zrób z niego lepszy użytek niż
my. Dziś już nie uważam, że byłam okropną matką, ale wtedy składałam się z samego
poczucia winy. Po jakimś czasie nawiązaliśmy kontakt. Wymieniamy listy, dzwonimy do
siebie, lecz między nami jest mur. Jakbyśmy nie byli rodziną. Może już na zawsze.
Najważniejsze jednak, że mu się tam ułożyło. Radzi sobie. Czasami myślę, że nie
zasłużyłam na taką nagrodę od losu, że w ogóle na nic dobrego nie zasłużyłam, więc
kiedy coś takiego się dzieje, natychmiast staję się podejrzliwa. Zasłużyłam natomiast na
wroga. I mam go dziwne, że karząca ręka sprawiedliwości objawiła się tak pózno. Ta
pompatyczna refleksja jest już ostatnią tego dnia zasypiam.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]