ebook - do ÂściÂągnięcia - download - pdf - pobieranie

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

bez reszty.
- Jesteś pewien, że masz na to czas? - spytał Eustace, gdy Sam obejrzał
już z grubsza każdą krowę, po czym wziął się za badania bardziej szczegółowe.
Sam spojrzał na niego z krzywym uśmiechem.
- Ty stary hultaju! Myślisz, że nie wiem, do czego zmierzasz?
- Ja? Zmierzam do czegoś? Nigdy w życiu! Tak się tylko zastanawiałem...
Iloma farmami w okolicy się zajmujesz?
- %7ładną. I wiesz, dlaczego.
- Taak... - Eustace przesunął ręką po brodzie. - Telewizja... Musi ci
zajmować dużo czasu, prawda? - Westchnął, spojrzał na Tessę i uśmiechnął się
do niej porozumiewawczo. - Widziałaś kiedyś coś równie pięknego? Są
najwspanialszymi stworzeniami na tej ziemi. Potrzebują dobrego lekarza,
potrzebują szczepionek, potrzebują...
Sam podniósł głowę. Eustace przerwał w pół słowa i zaczął gwizdać,
jakby nigdy nic.
W zagrodzie pojawił się Gregory, lustrzane odbicie ojca. Obaj mieli takie
same rude włosy, niebieskie oczy i szeroki, przyjazny uśmiech. Greg pomagał
im w ciągu tego popołudnia, jednak w pewnym momencie powiedział coś, co
zaniepokoiło Tessę.
- 88 -
S
R
- Panie Wilde, jestem całkowicie do pańskiej dyspozycji. Mam nadzieję,
że wiele się od pana nauczę.
Sam z gniewem rzucił mu ostrzegawcze spojrzenie. Wyglądało jednak, że
Greg nie zrozumiał. Tessa doskonale pamiętała, jak gwałtownie Sam reaguje,
gdy ktoś mu coś narzuca.
Stwierdzenie młodego człowieka zdradzało oczekiwanie, że Sam
zobowiąże się do pracy na farmie. Stało się jasne, że Eustace rozmyślnie
wywabił Sama z lecznicy i zajął go swoimi stadami. Chciał go przekonać, żeby
już na stałe zajmował się Zieloną Farmą.
Eustace szybko zadał pytanie o jakiś lek. Sam wzruszył ramionami, ale,
ku zdziwieniu Tessy, odpowiedział. Jednak Gregory nie zamilkł.
- Mam przyjaciela w Rhillswood. Pół roku temu kupił gospodarstwo i też
założył hodowlę. On również potrzebuje dobrego lekarza. Czy mógłby pan
znalezć czas, żeby zająć się obiema farmami?
Tessie zrobiło się zimno. Przez całe popołudnie spodziewała się wybuchu
Sama i bez wątpienia ten czas właśnie nadszedł.
- Będę zupełnie szczery - powiedział powoli. - Nie podejmuję się opieki
nad farmami, ponieważ nie mogę zagwarantować, że byłaby ona ciągła. A o to
właśnie wam chodzi, prawda?
- Byłbym głupcem, Sam, gdyby mi na tym nie zależało. Potrzebuję
weterynarza z prawdziwego zdarzenia, a do tej pory jeszcze nie udało mi się na
takiego trafić. Dla farmera to prawdziwe nieszczęście, gdy nie znajdzie lekarza,
któremu może w pełni zaufać - tłumaczył Eustace.
- Dlatego nie zamierzam ci dokładać kłopotów. Nie będziesz zadowolony,
gdy za pół roku zdecyduję się zwinąć tutejszą praktykę.
- Zaryzykuję - stwierdził z uporem Eustace.
- Ale teraz mam tyle pracy, że nie wiem, za co się złapać...
- Poczekam.
- 89 -
S
R
- Eustace, robisz wszystko, żeby mi utrudnić danie ci odpowiedzi
odmownej.
- Ponieważ chcę, żeby była twierdząca.
Tessa poczuła, że nie zniesie tego dłużej i że nie będzie czekać na
rozstrzygający finał.
Odwróciła się, zebrała wszystkie używane dzisiaj narzędzia i instrumenty
i pośpieszyła do pobliskiej łazienki. Szum wody zagłuszył dalszą rozmowę.
Po półgodzinie, gdy wszystko już lśniło czystością, wyszła i zobaczyła, że
Sam ściska dłonie Mayfieldom. Z ich twarzy nie mogła niczego wyczytać
oprócz zmęczenia ciężkim dniem.
- Zjedzcie z nami - zapraszał Eustace. Ze stodoły wynurzył się Shep. -
Spójrz, nawet pies przyszedł się z tobą zobaczyć.
Roześmieli się wszyscy. Sam pochylił się nad Shepem i obejrzał go.
- Znowu je i, widzisz, zaczyna coraz lepiej chodzić. Dzięki, Sam, jestem
ci winien kolejkę.
- Nic mi nie jesteś winien - odparł wyrozumiale Sam. - Oczywiście,
dopóki nie otrzymasz rachunku.
- Uważam, że warto będzie wydać te pieniądze
- Eustace spojrzał wymownie na syna.
Gregory natychmiast pożegnał się i zniknął.
- Cieszę się, że go przekonałeś - powiedział Sam.
- Będzie ci teraz łatwiej. Mógłbyś poświęcić więcej czasu Betty.
- I trafić pod jej pantofel? - jęknął z przerażeniem Eustace. - Wielkie
dzięki! - Skinął głową w kierunku domu, gdy szli w zapadającym zmierzchu ku
bramie mleczarni. - Wejdziecie na kolację? Betty poczuje się rozczarowana,
jeśli odmówicie.
- Wcale nie - osądził Sam. - Ma wystarczająco dużo roboty z dziećmi i
bez przygotowywania dodatkowych posiłków. Ucałuj ją ode mnie. I tak
wrócimy tu niedługo. Mam wrażenie, że będziemy oczekiwani...
- 90 -
S
R
Wsiedli do samochodu.
- O jakich dzieciach mówiłeś?
- Betty opiekuje się niepełnosprawnymi dziećmi. Jest niezwykle
zapracowana, a przy tym taka miła i pogodna.
- Och... A ja myślałam, jak to musi być cudownie prowadzić taki dom i z
wyjątkiem układania róż w wazonach nie mieć prawie nic więcej do roboty! [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • bajkomoda.xlx.pl
  • Cytat

    Ad hunc locum - do tego miejsca.

    Meta