[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Jane widać było strach.
Jakby odpowiadając na moje wątpliwości, wycedziła przez zaciśnięte zęby:
- Sądzę, że tamtego dnia, kiedy cię ścigali, nie chodziło im tylko o ciebie.
- A o kogo?
- Myślę, że chcieli cię tylko porwać, Ary, a nie zabić.
W przeciwnym wypadku już byś nie żył. Są gotowi na wszystko. Potrafią dokonywać
zamachów w miejscach publicznych.
Nic ich nie powstrzyma.
- Ale po co mieliby mnie porywać?
- Tego nie wiem.
- A jeśli to ciebie, Jane, zamierzają porwać?
- Co im to da?
- Może myślą, że teraz to ty jesteś w posiadaniu Zwoju Srebrnego. %7łe to ciebie trzeba usunąć.
Zresztą ani ty, ani ja nie jesteśmy detektywami.
- Jeśli chcesz się wycofać, droga wolna - prychnęła Jane.
Zagryzłem wargi.
- Czy możesz mi powiedzieć, jak profesor przyjął przejście córki na judaizm?
- Jabłko pada niedaleko od jabłoni. Profesor Ericson przyjechał do Izraela, ponieważ sam
zainteresował się judaizmem. Powiedział mi, że kiedy zrozumiał, jak bardzo antyżydowskie są
interpretacje Ewangelii, zaczął studiować kulturę żydowską, uczyć się hebrajskiego i
aramejskiego. Potem studiował judaizm w szkołach żydowskich.
Kiedy uchwyciłem jej trochę nieobecne spojrzenie, zapewniła mnie, że czuje się dobrze i że
zamiast wracać do hotelu, chciałaby mnie zabrać do starej części Jerozolimy, ale nie do tej, którą
znałem, w której studiowałem, modliłem się i tańczyłem w jesziwach. Powiodła mnie w labirynt
arabskich uliczek, które, jak się wydawało, znała doskonale.
Doszliśmy do skrzyżowania trzech ulic, tworzącego literę ffi, szin.
- Zdejmij jarmułkę - poradziła Jane. - Tak będzie bezpieczniej.
Sama zdjęła mi z głowy moją haftowaną jarmułkę. Od tego przelotnego dotyku jej ręki
przebiegł przez moje ciało lekki dreszcz, nagle poczułem się, jakbym był nagi.
Zrozumiałem, że pragnąłem dotyku jej ręki na moim czole, na policzkach i na całym ciele. I że
pożądałem tej idącej przede mną kobiety o pięknych pociągających kształtach, włosach
spływających kaskadą, ślicznych ramionach, piersiach i szyi, smukłych długich nogach, których,
jak każdy mężczyzna, chciałem dotykać rękami i ustami, chciałem się w niej zatracić. Nagle
wyobraziłem ją sobie nagą i pożądanie rozpaliło moje czoło, policzki, całe ciało.
Szin pochodzi od słowa szen - ząb, symbolu siły witalnej, ducha energii, heroicznego czynu.
Symbolizuje trzask ognia, aktywne elementy wszechświata i ruch wszystkiego, co istnieje.
Opanowanie szin pozwala na kierowanie siłami wszechświata. Jednak szin przypomina także zęby
złych stworzeń.
Trzy kreski tej litery są jak trzy siły zła: zazdrość, żądza, pycha.
ZWÓJ CZWARTY
Zwój Skarbu
Ale dzięki tym, którzy wytrwali w Przykazaniach Boga i przez nie się uratowali, ustanowił Bóg
swoje Przymierze dla Izraela na wieki, ukazując im rzeczy ukryte, przez które zbłądził cały Izrael,
swoje święte szabaty i swoje chwalebne święta, swoje sprawiedliwe świadectwa i swoje prawdziwe
drogi oraz pragnienie swojej woli, które człowiek winien czynić, aby żyć dzięki nim. (On) ukazał im
te rzeczy, a oni wykopali studnię obfitą w wodę, lecz nie będzie żyć ten, kto nią gardzi.
Zwoje z Qumran Dokument damasceński
Byłem sam, miałem przed sobą tylko tekst zwoju. To, że musiałem opuścić grotę,
przejmowało bólem moją duszę, ale zaangażowałem się w sprawę, która i mnie dotyczyła. Ja,
szalony skryba, ulatuję w świat liter, w którym jestem demiurgiem i mistrzem, i widzę
najpiękniejsze, najprawdziwsze życie, zazwyczaj osłonięte tajemnicą. Skupienie, otwarcie na
prostotę i oczywistość -=- to mój sposób przywołania najgłębszego wspomnienia. %7łeby do niego
dotrzeć, czynię wokół siebie pustkę, tak aby wszystko wokół mnie zniknęło i bym znalazł się sam
na tym świecie. Nie słyszę najmniejszego dzwięku, żadnego głosu ani tchnienia, które zakłóciłyby
to czyste i tajemne życie ducha. Moja koncentracja jest tak wielka, że każdy dzień spędzony na
pisaniu zbliża mnie do Stwórcy. Ale jakże ogromna jest pustynia! Długa niczym wędrówka ludu
Izraela do Ziemi Obiecanej. Jakże czcze jest życie na pustyni! Od chwili, gdy się budzę, aż do pory
spoczynku upływa moje życie, które poświęcam całkowicie studiowaniu prawa, czekając na Dzień
SÄ…du.
W dochodzeniu, które prowadziliśmy, należało działać szybko, przechodzić z jednego etapu
do drugiego, bo tego, co się stało, nie dawało się już cofnąć. Trzeba było kontynuować pracę,
zapominając o strachu przed niebezpieczeństwem, które stawało się coraz realniejsze, w miarę jak
robiliśmy postępy.
Nie byliśmy przecież sami, tropili nas mordercy.
Wiedzieliśmy już, że profesor Ericson zamierzał z pomocą Rothbergów odbudować Zwiątynię
i że jego archeologiczna ekspedycja była tylko pretekstem, prowadzącym do realizacji tego celu.
JakÄ… rolÄ™ w tych poszukiwaniach odgrywali masoni?
Czy mieli być architektami, budowniczymi? Jaki był ich związek z tajemniczym Zwojem
Miedzianym?
Jako świadkowie zabójstwa rodziny Rothbergów wieczorem zostaliśmy ponownie wezwani
do komisariatu, gdzie udaliśmy się w towarzystwie dwóch policjantów, którzy przybyli po nas do
hotelu.
Spędziliśmy tam znaczną część nocy, odpowiadając na pytania dotyczące tego, co zdarzyło się
na naszych oczach, czego byliśmy bezsilnymi świadkami. Ale czyż świadkowie nie są zawsze
bezsilni?
Wielokrotnie powtarzaliśmy relację o tym, jak samochód kierował się prosto na nas, jak
strzelali siedzÄ…cy w nim ludzie.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]