[ Pobierz całość w formacie PDF ]
rując zbliżyła się znów do wdowiego domu. Nagle usłyszała stuk młotów i głośne nawoływania
R
L
T
męskich głosów. Hrabina przykucnęła i ukryła się za krzakiem. Stamtąd ujrzała dwóch robotni-
ków na dachu i jednego, jak malował olejną farbą drewnianą kratę werandy.
Zadrżała, jak pod uderzeniem, i stężałym wzrokiem przyglądała się tym przygotowa-
niom. Twarz jej pobladła, usta zacisnęły się, jak gdyby chciała stłumić okrzyk.
Blada, z niesamowicie błyszczącymi oczyma, wróciła hrabina ciężkim krokiem na za-
mek. Musiała wyładować swoją złość u siebie w pokoju, gdzie jej nikt nie widział.
Ofiarą padła przy tym drogocenna waza a koronkową chusteczkę, podartą w strzępy i
ściśniętą w kłębek, znalazła potem w kącie pokojówka.
Przy obiedzie jednak siedziała hrabina naprzeciw hrabiego na pozór zupełnie spokojna.
Zdążyła się już opanować. A ponieważ wiedziała teraz, że musi wynieść się z zamku, po-
stanowiła urządzić to tak, że niby ona sama daje pierwsza tę inicjatywę. Lepiej będzie wygląda-
ło, jeżeli sama uda się na wygnanie, aniżeli z czyjegoś rozkazu.
Kiedy podano zupę, rzekła, uśmiechając się z rezygnacją:
Drogi Rainerze, gdy tylko wrócę z twoich zaręczyn do zamku, chcę zaraz urządzić
przeprowadzkę do wdowiego domu. Bądz tak dobry i każ tam sprawdzić, czy wszystko jest w
porządku.
Hrabiemu kamień spadł z serca. Szczęśliwy był, że Gerlinda sama zaczęła o tym mówić.
Oczy jego rozbłysły wdzięcznością.
Przychodzisz mi z wielką pomocą, Gerlindo. Szczerze mówiąc, lękałem się zapropo-
nować ci to rzekł hrabia.
Ależ dlaczego? Przecież to zrozumiałe samo przez się, że muszę się przenieść do
wdowiego domu. Będę ci tylko wdzięczna, jeżeli w przyszłości pozwolisz mi często przebywać
w tych pokojach i grzać się u twego domowego ogniska, kiedy moje serce będzie marzło na
tym samotnym wygnaniu. A że ustępuję swojego miejsca nowej władczyni, to przecież rzecz
naturalna!
Hrabia ucałował jej rękę.
Wiem, Gerlindo, że jesteś najbardziej wartościową kobietą, jaką znam. Czynisz mnie
dumnym i szczęśliwym, uważając mnie za godnego swojej przyjazni. Mój dom będzie o każdej
porze twoim domem, możesz wchodzić doń i wychodzić, kiedy ci się tylko zechce, i zarówno
ja, jak i moja żona, będziemy się czuli szczęśliwi, kiedy będziemy mogli korzystać z twojego
towarzystwa. Ty i Josta musicie się zaprzyjaznić, gdyż obie jesteście dobre, szlachetne i wiel-
koduszne. Nie może być inaczej, na pewno pokochacie się nawzajem.
R
L
T
I ja mam tę nadzieję i cieszę się bardzo, że niezupełnie mnie wypędzasz z zamku,
gdyż wiesz, że obawiam się nieco wdowiego domu i będę szczęśliwa jeżeli będę mogła często
u was bywać.
W ten sposób została załatwiona ta niezmiernie przykra dla Rainera sprawa.
Josta von Waldow spędzała dni poprzedzające uroczystość zaręczyn w nierównym na-
stroju. Przeważnie była cicha i zamyślona. A chwilami znów przenikało ją gorącą falą uczucie
szczęścia, kiedy uświadamiała sobie, że będzie żoną Rainera i że już na zawsze pozostanie przy
nim. Może ją jednak pokocha kiedyś tak, jak ona o tym marzy?
Przygotowania do uroczystości absorbowały ją na szczęście tak, że niewiele jej czasu po-
zostawało na rozmyślania. Tych kilka dni minęło jak we śnie.
Czternastego maja przyjechali hrabia Rainer i hrabina Gerlinda. Zamieszkali razem w pa-
łacu ramberskim, gdzie też zarezerwowane były pokoje dla hrabiego Henninga.
Hrabina Gerlinda z trudem opanowywała nerwowe podniecenie. Chciała jak najprędzej
stanąć oko w oko ze swą rywalką, zobaczyć, jak wygląda to stworzenie, które zadało jej taki
głęboki, bolesny cios!
Zapytała Rainera, czy nie posiada fotografii Josty. Miał tylko kilka starych, małych
zdjęć, które jej pokazał. A na tych podobiznach Josta nie bardzo dobrze wyglądała. Rainer do-
dał jednak z uśmiechem, że Josta zmieniła się bardzo na korzyść. W ten sposób wyobraziła ją
sobie Gerlinda, jako znośnie ładną, bez wielkiego znaczenia dziewczynę. Była pewna, że pięk-
nością i czarem swojej postaci zaćmi Jostę zupełnie. Rainer dopiero teraz zobaczy, że przeoczył
brylant, by zdobyć szkło.
Zaraz po przyjezdzie do rezydencji pojechał hrabia do Dziewiczego Zameczku", by
powitać narzeczoną i jej ojca i poprosić ich, aby razem z nim złożyli wizytę hrabinie Gerlin-
dzie.
Kiedy zajechał przed zameczek i z niespokojnie bijącym sercem wysiadł z powozu, uj-
rzał Jostę w przedsionku, schodzącą ze schodów. Josta nie spodziewała się go jeszcze i kiedy
go zobaczyła, przystanęła, a krew uderzyła jej do twarzy.
Z młodzieńczym pośpiechem podbiegł Rainer do niej, i przeskakując po kilka schodów,
stanął przed nią z rozpromienioną twarzą. Dziewczyna musiała użyć dużego wysiłku, by stłu-
mić okrzyk radości. Taki młody i zwycięski stał przed nią, taki zupełnie inny, aniżeli ten dobry,
stary wuj Rainer! Nie wiedziała, że to nowa, gorąca miłość do niej tak go zmieniła, zdawało jej
się, że to tylko ona widzi go teraz innymi oczyma niż dawniej.
R
L
T
Poszli razem po schodach na górę. Hrabia Rainer wsunął jej rękę pod swoje ramię i czuł,
jak ta mała rączka drży z lekka.
Spokojnie i serdecznie rozmawiali ze sobą, aż stanęli przed ministrem, z którym Rainer
przywitał się uprzejmie.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]