[ Pobierz całość w formacie PDF ]
dworze. My cieszymy się, gdy w naszej drzemiącej rezydencji pojawią się zajmujący ludzie.
A choć i u nas pani etykieta niekiedy zbyt władczo potrząsa berłem, jednak jesteśmy ludzmi,
nie wyłączając tych na tronie. Dla mnie osoba pańska jako hrabiego Taxemburga nie ma
większej wartości, niż przedtem, jako doktora Friesena. Mój stryj, książę panujący, polecił mi
wpłynąć na pana prywatnie, hrabio, abyście państwo nie trzymali się z dala od dworu. Czy to
panu wystarczy?
- Wystarczy mi, wasza wysokość. W zimie wybierzemy się więc do rezydencji,
ponieważ mojemu teściowi zależy, by jego córka była przedstawiona na dworze.
Księcia zajął niebawem ktoś inny. Korzystając z tego, Klaus Ruthart przystąpił do
zięcia.
- I cóż, Ginterze, książę rozmawiał z tobą długo i bardzo przyjaznie! - stwierdził z
zadowoleniem.
- Owszem, jak mi powiedział, spodziewają się nas w rezydencji, że w zimie będziemy
przedstawieni na książęcym dworze. Będzie wypadało pojechać.
Radca skwapliwie skinął głową:
- Naturalnie, musicie to uczynić.
Dagmara zbliżyła się do nich:
- Książę Ludwik jest bardzo sympatycznym człowiekiem, pomijając, że jest księciem -
rzekła, spoglądając na męża.
Ginter uśmiechnął się.
- O tak, nie obnosi się ze swą książęcą godnością i jest prawdziwie wartościowym
człowiekiem.
- Cieszy mnie to bardzo, że nas odwiedzi w Taxemburgu - odpowiedziała Dagmara z
błyszczącymi oczyma. Zauważyła jak wysoko ceni książę jej męża i to zwiększyło sympatię,
jaką i tak czuła do niego.
- Czy zapowiedział wam swe odwiedziny? - zapytał Klaus Ruthart.
- Tak, ojcze.
- To dobrze. Postarajcie się przyjąć go jak najlepiej.
Ginter zwrócił się do żony:
- Książę Ludwik powiedział mi właśnie, że w zimie spodziewają się nas w rezydencji.
Będziemy więc zmuszeni wziąć udział w karnawale dworskim.
Zadumanymi oczyma powiodła Dagmara po gościach, myśląc w duchu, jak czczą i
pustą rzeczą jest taka uroczysta pompa. Najchętniej zamieszkiwałaby Taxemburgu w ciszy i
odosobnieniu. Nie lubiła wystawnych przyjęć, może dlatego, że zbyt często bywała do nich
zmuszana.
Zanim zdążyła odpowiedzieć, ojciec uprzedził ją:
- Dlaczego nie miałoby to Dagmarze dogadzać?
- Naturalnie, że mi to odpowiada - rzekła Dagmara szybko.
Hrabia Ginter sądził, że nęcą ją dworskie świetności. Może tylko dlatego wyszła za
niego, by uzyskać wstęp na dwór książęcy. Przerwano im rozmowę. Goście weselni otoczyli
ich zewsząd. Młoda para nie miała sposobności zamienić kilku słów ze sobą, aż nadszedł czas
pożegnania.
Dagmara nie życzyła sobie podróży poślubnej. Poprosiła zatem, aby zaraz po ślubie
udali się do Taxemburgu. %7łyczenie jej zostało chętnie spełnione. W jednym z pokojów
hotelu, w którym odbyło się przyjęcie weselne, Dagmara przebrała się do podróży.
Pokojówka przygotowała jej wszystko, a teraz w pośpiechu wkładała jeszcze suknię ślubną
do kufra, by razem z bagażem zdążyć z młodą parą na pociąg. Kamerdyner hrabiego Gintera -
(twierdząc, że jest nieodzowny, radca zgodził go dla swego zięcia) - czekał już u wyjścia przy
kufrach na pokojówkę, by razem wybrać się na dworzec. Gdy Dagmara, gotowa już do drogi,
opuściła swój pokój i schodziła na dół, Ginter wyszedł naprzeciw niej. Czekał na nią w sieni.
Uprzejmie podał jej ramię i zaprowadził do auta. Pomógł jej wsiąść i zajął miejsce
obok niej. W drodze podniósł jej rękę do ust.
- Dziękuję ci, droga Dagmaro, że z zaufaniem idziesz ze mną w życie. Wierz mi, że
gorąco pragnę, aby nasze małżeństwo ułożyło się szczęśliwie i harmonijnie, chociaż nie
skojarzyła nas miłość. W każdym razie, proszę, uważaj mnie za swego najlepszego
przyjaciela, dla którego twe szczęście jest cennym, powierzonym mu dobrem.
Dagmara pozostawiła swą rękę w jego dłoni. Przez rękawiczkę czuł jej chłód. Oparła
się o poduszki pojazdu i trwała tak ze spuszczonymi powiekami. Nie chciała, by teraz spojrzał
jej w oczy, w których, może zbyt wyraznie - płonęła tęsknota za jego miłością.
- Chociaż nie skojarzyła nas miłość...
Tak powiedział.
I ona musiała na to milczeć, nie mogąc przecież odpowiedzieć:
- Mylisz się, tylko miłość połączyła mnie z tobą i cierpię niewymownie, że nie możesz
mnie pokochać.
Milczała przez chwilę, zanim zdążyła stłumić rosnące wzburzenie i zdobyć się na
odpowiedz bezdzwięcznym głosem:
- Dziękuję ci, będę zawsze pamiętała, że jesteś najlepszym mym przyjacielem. I ja
wierzę, iż nasze małżeństwo będzie harmonijne, ponieważ jest oparte na wzajemnym
szacunku.
Gdyby nie to, że obawa zdradzenia się przed nim, nadała jej głosowi twarde
brzmienie, może zadowoliłaby go ta odpowiedz. Wyczuł w niej jednak tylko jej zimną
nieprzystępność. Mimo to nie mógł mieć do niej żalu.
Obawia się widocznie tego kroku w zupełnie nowe życie, może znów opanowała ją
wątpliwość, jak przedwczoraj i nie chce się z tym zdradzać. Muszę się obchodzić z nią bardzo
delikatnie, zdaje mi się bowiem, że w swym niedoświadczeniu nie wie, jakie obowiązki
wzięła na swe barki. Trzeba będzie uzbroić się w cierpliwość.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]